Końcówka czerwca upłynęła w linuksowym światku pod znakiem zamieszania wywołanego decyzją Canonicala co do dalszej obsługi 32-bitowej architektury i386 przez Ubuntu. Nie należy jednak zapominać, że na Ubuntu bazuje wiele popularnych dystrybucji. Jedną z nich jest Linux Mint.

Korporacja prowadzona przez Marka Shuttlewortha finalnie wycofała się ze swoich początkowych planów porzucenia 32-bitowych bibliotek już w wydaniu 19.10. Pod presją społeczności i producentów takiego oprogramowania jak Steam czy WINE zdecydowano się na zachowanie wybranych 32-bitowych pakietów w jesiennej wersji 19.10, zaś w 20.04 ich obsługa będzie mogła być realizowana z wykorzystaniem konteneryzacji i paczek snap.
Zobacz też: Linux Mint 19.1 dostępny! Sporo nowości i zmian na lepsze
Teraz dowiadujemy się, jak na te plany zapatrują się twórcy Linuksa Minta, jednej z najpopularniejszych desktopowych dystrybucji bazującej na Ubuntu, lubianej między innymi za sprawą przystępnego autorskiego środowiska graficznego Cinnamon. Zarządzający rozwojem dystrybucji Clement Lefebvre stawia sprawę jasno – dostępność 32-bitowych bibliotek w Mincie jest uzależniona od decyzji Canonicala:
Decyzja Canonicala o porzuceniu wsparcia architektury 32-bitowej w Ubuntu 20.04 oznacza, że przyszłe wydanie Linuksa Minta 20 będzie dostępne tylko w wersji 64-bitowej. Linux Mint 19.x jest już dostępny w wariancie 32-bitowym i może być wykorzystywany do 2023 roku. (…) Pojawiło się wiele pytań co do wsparcia różnych architektur. Steam, Wine i wiele innych popularnych aplikacji wykorzystywanych w Linuksie Mincie nie będzie działało bez 32-bitowych bibliotek poprawnie. Canonical odpowiedział na te pytania i ogłosił, że nie będzie z tym problemów.
Kolejne wydania Minta będą zatem powielać drogę Ubuntu, twórcy dystrybucji nie mają jak widać zamiaru działać na własną rękę i będą polegać na pomysłach Canonicala na zapewnienie kompatybilności oprogramowaniu wykorzystującemu 32-bitowe biblioteki. Warto zauważyć, że wobec tych pomysłów umiarkowanie entuzjastycznie podchodzi na przykład Valve, które zadeklarowało, że zacieśni współprace z zespołami rozwijającymi także inne dystrybucje.
Harmonogram wydawniczy Linuksa Minta nie jest tak regularny, jak ma to miejsce w przypadku Ubuntu. Jak wspomniał w komunikacie Lefebvre, aktualne wersje (LTS) z gałęzi 19.x wspierane będą do 2023 roku. Data wersji 20 nie jest jeszcze znana. Decyzja o pójściu w ślady Canonicala może się jednak spotkać z negatywną reakcją społeczności – Mint to dystrybucja, którą często instaluje się na starszych i słabszych komputerach.
Warto także przypomnieć o istnieniu LMDE – lubianego wariantu Minta bazującego nie na Ubuntu, lecz na Debianie. Użytkownikom, którzy chcą wykorzystywać dystrybucję do ożywiania starszych sprzętów, można polecić właśnie ten wariant. Na forum Minta trwa nawet dyskusja, by od wersji 20.x całkowicie zrezygnować z bazowania na Ubuntu i skupić się wyłącznie na rozwoju LMDE. Dziś wiemy już, że tak się na pewno nie stanie.
Zobacz też: Linux Mint zmaga się z kryzysem. Przyszłość dystrybucji maluje się w czarnych brawach?