Linux Mint to niewątpliwie jedna z najbardziej udanych dystrybucji Linuksa kierowanych do niezaawansowanego użytkownika, który komputer wykorzystuje do komunikacji i rozrywki. Za sprawą intuicyjnego autorskiego środowiska graficznego Cinnamon jest to także świetna propozycja dla użytkowników, którzy chcą zacząć swoją przygodę z Linuksem po porzuceniu Windowsa. Niemniej ostatni komunikat pochodzący od twórców dystrybucji nie nastraja optymizmem.
Linux Mint to w tej chwili pod względem popularności ścisła czołówka linuksowych dystrybucji. Według danych DistroWatch, ustępuje on tylko Manjaro i MX Linuksowi – obie są zatem kierowane do zupełnie innego odbiorcy niż Mint. Nie sposób narzekać także na tempo rozwoju miętowej dystrybucji – jest ono oczywiście sprzężone z rozwojem Ubuntu, niemniej zespół wkłada ogrom pracy przede wszystkim w rozwój Cinnamona. Duże zmiany w tym środowisku pojawiają się w zasadzie co wydanie.
Zobacz też: Linux Mint 19.1 dostępny! Sporo nowości i zmian na lepsze
Wydawać mogłoby się, że nic nie zakłóca tego harmonijnego rozwoju, ale tak nie jest. Dowiadujemy się tego z opublikowanego na łamach oficjalnego bloga Minta komunikatu autorstwa Clementa Lefebvre, który nadzoruje prace nad Mintem. Zapowiedział on premierę kolejnej wersji, oznaczonej numerem 19.2 o nazwie kodowej Tina. Pojawi się w niej odświeżony motyw, zmieniono domyślną czcionkę na Ubuntu, spodziewamy się także dużej liczby nowości w menedżerze aktualizacji oraz domyślnym menedżerze okien Muffin.
Niestety to nie opis kolejnych nowości zwraca we wpisie Lefebvre uwagę najbardziej, lecz... rezygnacja. Człowiek mający niebagatelny wpływ na rozwój prac nad Mintem i ich kierunek otwarcie stwierdza, że „jak dotąd nie czerpie żadnej satysfakcji z prac” nad najnowszą wersją Minta. Zaznacza co prawda, że dzięki społeczności zespół może sobie pozwolić na słabości, niemniej taka deklaracja tak ważnej dla całego przedsięwzięcia osoby może zbić z tropu:
Czasem to, że ludziom podoba się, co robimy, może zmotywować cały zespół (…) Jak dotąd nie czerpię żadnej satysfakcji z prac nad tym cyklem. Dwójka z naszych najbardziej utalentowanych programistów była niedostępna. Zwiększanie wydajności menedżera okien Muffin nie było i nadal nie jest proste. Informacja zwrotna na temat naszej nowej strony i logo wywołała duże wątpliwości.
Jaka jest zatem przyszłość jednej z najbardziej udanych desktopowych dystrybucji? W tym samym wpisie Lefebvre zapewnia, że kolejnym wydaniom Mint nic nie zagraża, deklaruje, że pomimo problemów i dzięki wsparciu społeczności, rezultaty prac są więcej niż zadowalające. W innym tonie wypowiada się jednak Jason Hicks, inny członek zespołu odpowiedzialnego za rozwój Minta zaangażowany między innymi w prace nad wspomnianym w przez Lefebvre menedżerem okien:
Ja także mam życie poza pracą nad Open Source. Liczba godzin, które poświęciłem na prace nad kompozytorem (Muffinem – przyp. red.) jest niezdrowa dla psychiki. Byłem w stanie robić to, co mogłem, bo w styczniu nie miałem pracy. Teraz pracuję na cały etat i próbuję być na bieżąco z naprawianiem bugów. Poświęcałem każdą noc i weekend, praktycznie każdą wolną chwilę mojego wolnego czasu, by naprawić te rzeczy.
Wygląda zatem na to, że Mint cierpi na deficyt deweloperów, zespół jest zmęczony i skonfliktowany. Napięcie naprawdę musiało sięgnąć zenitu, skoro obaj panowie zdecydowali się na opublikowanie szczegółów prac. A to – mimo zapewnień Clementa Lefebvre, że „sprawy mają się świetnie” – nie nastraja optymizmem. W tej chwili przyszłość Minta maluje się w czarnych barwach.