Geek w okularach i T-shircie, biały, mężczyzna – to stereotyp pracownika branży technologicznej. Choć brak problemu ze znalezieniem pracy i dobre warunki zatrudnienia przyciągają do IT coraz większą rzeszę kobiet, to wciąż przytłaczająca większość specjalistów z tego sektora to przedstawiciele płci męskiej. Jakie bariery najczęściej utrudniają kobietom karierę w świecie nowych technologii?
Stereotyp „męskiego” zawodu
Kobieta informatyk jest jak świnka morska. Ani świnka, ani morska” – to krążące w środowisku informatycznych powiedzenie jest dowodem na to, że mimo wielu zmian, jakie zaszły w ostatnich latach, wciąż żywe jest przekonanie, że niezbędne do programowania logiczne myślenie to domena mężczyzn. Tymczasem liczne badania wykazują, że uczennice mają niemniejsze zdolności informatyczne niż chłopcy. Ponad 90 % z nich deklaruje zainteresowanie komputerami a poziom ich wiedzy na tym polu jest podobny co kolegów z klasy, jednak o kontynuowaniu nauki w tym kierunku nie myśli nawet połowa. Powodem jest właśnie stereotyp mówiący o tym, że programista to zawód dla mężczyzny. Kobieta powinna raczej się skoncentrować na rozwijaniu swoich uzdolnień humanistycznych czy artystycznych.
Wewnętrzne przekonania
„Nie, to na pewno mi się nie uda” – takie zdanie znacznie częściej usłyszymy z ust kobiety niż od mężczyzny. Potwierdzają to badania psychologiczne nad różnicami płciowymi, które pokazują, że mężczyźni zazwyczaj przeceniają, a kobiety nie doceniają swoich zdolności i możliwości. Z takim nastawieniem kobiety nawet jeśli już trafią na zajęcia informatyczne, często czują się pod dużą presją kolegów, którzy zazwyczaj czują się dużo pewniej, nawet jeśli nigdy wcześniej nie programowali.
Brak wzorców
Jeżeli nie widzimy silnych kobiet w branży IT, trudno dla siebie wyobrazić sobie tam miejsce. Jak dotąd Dolina Krzemowa nie wyprodukowała żeńskich odpowiedników Billa Gatesa, Steve'a Jobsa czy Marka Zuckerberga. Owszem istnieje kilka postaci takich jak Sheryl Sandberg (była wiceprezeska Google'a, obecnie dyrektorka operacyjna Facebooka), Meg Whitman (była prezeska eBaya, a obecnie Hewletta-Packarda), Virginia M. Rometty (pierwsza w historii prezeska zarządu IBM) czy Marissa Mayer (pierwsza inżynierka w Google'u, teraz prezeska Yahoo!), ale to zaledwie kropla w morzu. Jedynie 3 % start-upów w Dolinie Krzemowej ma szefowe a nie szefów i tylko 4 % poważnych inwestorów to kobiety.
Efekt sympatii
„Swój ciągnie do swego” – tak można podsumować jedną z reguł wpływu społecznego sformułowaną przez Roberta Cialdiniego. Sprowadza się ona do tego, że na ogół lubimy ludzi, którzy są do nas podobni, ponieważ daje to nam poczucie, że nawzajem dobrze się oceniamy, a to z kolei przyczynia się do naszego dobrego samopoczucia. Tzw. reguła lubienia i sympatii została szeroko opisana w kontekście płci, pochodzenia, koloru skóry, czy nawet preferencji sportowych. Jakie znaczenie ma ten efekt pod kątem kariery kobiet w IT? Otóż mężczyźni, którzy i tak dominują na kierowniczych stanowiskach w tej branży są bardziej skłonni zatrudniać innych mężczyzn…
Problem bycia wyjątkiem
Badania socjologiczne pokazują, że wszelkim mniejszościom (np. kulturowym czy religijnym) jest znacznie trudniej funkcjonować na różnych obszarach życia społecznego. Zdominowane przez mężczyzn środowisko IT sprawia, że kobiety są tu baczniej obserwowane a ich działania poddawane surowszej krytyce. W związku z tym muszą włożyć znaczenie więcej wysiłku w to, aby ich zdanie było na równi brane pod uwagę, co zdanie kolegów „po fachu”. Problem znika, kiedy „obcy” zostaje uznany za „swojego”, jednak dojście do tego momentu zajmuje kobiecie znacznie więcej czasu niż mężczyźnie.
Powiększająca się luka w zatrudnieniu specjalistów IT sprawia, że pracodawcy coraz chętniej i z coraz większą nadzieją kierują wzrok w stronę kobiet. Słusznie. Choć fala kobiet partycypujących w tworzeniu nowych technologii dopiero nadchodzi już teraz widać, że zróżnicowane płciowo zespoły są wydajniejsze, bardziej kreatywne, pracują lepiej i jest w nich mniej konfliktów.