Google zaprezentowało nowe duże wydanie systemu Chrome OS oznaczone numerem 75. Nowy Chrome OS intensywnie rozwija się w kierunku obranym przez wcześniejsze wydania – integracji tak z Androidem, jak i oprogramowaniem stricte linuksowym. Co tym razem przygotowano dla miłośników desktopowego systemu Google?
Zobacz też: Chrome OS – czy ma szansę być Linuksem dla mas?
Chrome OS ma świetną prasę – sam Linus Torvalds stwierdził w jednym z wywiadów, że to właśnie ten system ma szansę (ale tylko szansę) stać się „Linuksem dla mas”. Mark Shuttleworh z kolei docenił go za innowacyjność – stworzenie systemu w oparciu o mechanizm otwierania nowej karty w przeglądarce szef Canonicala ocenił jako nowatorstwo, którego brakuje w pewnym sensie odtwórczym linuksowym światku.
W najnowszym wydaniu wizja „Linuksa dla mas” staje się jeszcze bliższa, przynajmniej pod względem technicznym. W Chrome 75 możliwe jest już uzyskiwanie przez oprogramowanie linuksowe dostępu do urządzeń z Androidem za pośrednictwem interfejsu USB. Ponadto implementacja androidowego API DocumentsProvider umożliwia odtąd integrację z „zewnętrznymi dostawcami plików”.
Co to oznacza w praktyce? Chrome OS 75 pozwala odtąd na integrację z popularnymi schowkami online, np. Dropboksem czy OneDrivem, a nie tylko z Dyskiem Google. Odpowiednie lokalizacje są wyświetlane bezpośrednie w menedżerze plików Chrome OS-a. To ważny sygnał, który pozwala mieć nadzieję, że Google uchyli w przyszłości nieco drzwi swojego systemu dla usług dostarczanych przez konkurencję.
Mimo postępów na drodze integracji Chrome OS-a z Linuksem oraz samym Androidem, największym ograniczeniem tego systemu, jak pisaliśmy już na naszym blogu wcześniej, wydaje się samo… Google. Korporacja niezbyt troszczy się o dostępność samego sprzętu, co odczuwalne jest także w Polsce. O bogatym wyborze chromebooków czy chromeboksów nad Wisłą można marzyć, podobnie jak o dostępności smartfonów Pixel.
Zobacz też: Red Hat zapowiada prace nad ARM-owymi laptopami z Fedorą