Pod koniec zeszłego roku Swapnil Bhatriya z youtube’owego kanału TFIR odbył ciekawą rozmowę z Linusem Trovaldsem, podczas której ojciec Linuksa podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat kondycji Linuksa na desktopach. W ostatnim czasie Bhatriya miał okazję zadać podobne pytanie ponownie – po rozmowie z największym programistą w świecie Linuksa przyszedł czas na rozmowę z największym biznesmenem (i kosmonautą) świata Linuksa, Markiem Shuttleworthem.
Gwoli przypomnienia, w grudniu Linus Torvalds powiedział, że największym problemem Linuksa na pulpitach jest jego fragmentacja. „Wciąż chciałbym, abyśmy byli lepsi w pracach nad ustandaryzowanym pulpitem dla wszystkich dystrybucji” – mówił Torvalds, zachwalając przy tym popularyzację paczek flatpak. Z drugiej zaś strony nie sposób pominąć, że równolegle do flaptaka rozwijanych jest jeszcze co najmniej kilka różnych standardów dystrybucji linuksowego oprogramowania spoza repozytoriów. To właśnie ten stan rzeczy ma stanowić według Torvaldsa wyzwanie w popularyzacji na desktopach.
Zobacz też: Linus Torvalds: anonimowość jest przereklamowana, a media społecznościowe to śmieci
Z tą opinią skonfrontowany został Mark Shuttleworth, który jako szef Canonical sam zawiaduje przecież pracą nad własną metodą dystrybucji oprogramowania – paczkami snap. Ale to także człowiek, który podjął decyzję, że Canonical porzuci prace nad Unity, zaś najpopularniejsza linuksowa dystrybucja korzystać będzie z dobrodziejstw już istniejącego i prężnie rozwijanego środowiska graficznego GNOME. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że opinia Marka Shuttlewortha są zbliżone jest do tego, co w grudniu mówił Linus Torvalds:
Nie sposób mówić dziś o najlepszym desktopie, bo ktoś może powiedzieć, że to nie jest najlepszy destkop dla niego. Nauczyłem się tego na przykładzie Unity – myślałem, że robimy coś bardzo dobrego, ale ludzie nie spodobało się, że coś im wpychamy. Dlatego teraz myślę: wspierajmy środowisko GNOME, wspierajmy środowisko KDE, wspierajmy środowisko MATE, dajmy deweloperom wolność wyboru.
Obaj panowie zdają sobie także sprawę, że w przypadku rozwoju desktopowych dystrybucji Linuksa mamy w pewnym sensie do czynienia z konfliktem interesów – może on być albo zunifikowany, ustandaryzowany i mieć tym samym większe szansę na masowość, bądź… pozostać Linuksem – wewnętrznie zróżnicowanym, oferującym dużym wybór w zasadzie w każdym aspekcie, ale w rezultacie niszowym na konsumenckim rynku pecetów. Mark Shuttleworth zauważa, że dotyczy to zresztą nie tylko samego oprogramowania, ale także organizacji pracy nad nim:
Możliwe, że to [wzrost popularności Linuksa na pulpitach przez walkę z fragmentacją – przyp. red.] prawdopodobnie prawda. Ale jedynym sposobem, aby naprawdę to osiągnąć, konieczne byłoby uczynienie Linuksa takim, aby prawnie rozwijała go jedna osoba. A to już nie byłby Linux, prawda?
Bodaj najciekawszym fragmentem wypowiedzi Marka Shuttlewortha jest jego hipoteza, że największym problem dla społeczności rozwijającej Linuksa jako dystrybucje na desktopach jest… brak nowatorstwa. I nie sposób się tu nie zgodzić – szefowi Canonicala chodzi o to, że przez wielu lat rozwojowi np. środowisk graficznych towarzyszyło założenie, aby odtwarzać rozwiązania znane już masowej publice, a nie proponować swoje. Dotyczyć może to oczywistych przykładów, jak choćby naśladownictwa powłoki systemowej Windowsa w lwiej części środowisk, ale także kwestii mniej oczywistych:
Największym wyzwaniem jest to, że nie wynaleźliśmy w Linuksie na desktopie niczego, co mocno wyprzedzałoby swój czas. Podoba mi się Chrome OS, bo jest tam bardzo futurystyczna wizja dostarczania pulpitu jako rozszerzenia Sieci. Zasługują na sukces, bo stworzyli coś, czego nie było wcześniej. Ale w świecie, w którym dla wielu ludzi pulpit wygląda tak jak Windows, społeczność wolnego oprogramowania pozwala nam się poruszyć wyłącznie w obrębie rzeczy, które wyglądają jak coś już istniejącego. (…) To było bardzo trudne w przypadku Unity, zaproponowaliśmy tam wizję konwergencji i wciąż wierzę, że się ona ziści, że iOS i macOS będą konwergentne. Z Unity byliśmy 10 lat do przodu, ale społeczność nie pozwalała nam tego dokonać, co było szalone.
Niewykluczone, że słowa te wzbudzą w społeczności skupionej wokół Ubuntu wiele kontrowersji. Shuttleworth przyznaje oczywiście, że wiele błędów w rozwoju Unity popełnił on sam i Canonical. Jego spostrzeżenia odnośnie wyzywań, jakie stoją przed Linuksem na desktopie dają jednak do myślenia – czy Linux na pulpitach byłby dziś w innym miejscu, gdyby twórcy środowisk nie próbowali przymilać się do użytkowników Windowsa naśladownictwem, a zamiast tego szukali własnej drogi?
Zobacz też: Ubuntu 19.04 Dyskotekowy Dingo dostępne z Linuksem 5.0 i najnowszym GNOME
Czy w ogóle u zarania prac nad GNOME czy KDE – bo trudno się nie zgodzić, że kluczowym elementem są w tej kwestii środowiska graficzne – stać było linuksową społeczność na bardziej odważne eksperymenty i niż interfejs okienkowy i paski zadań? W końcu czy rację ma Mark Shuttleworth, że popularyzować Linuksa na desktopach można właśnie przez nowatorstwo? Całość rozmowy z Markiem Shuttleworthem obejrzeć można na YouTube.