Estonia przez cały świat stawiana jest jako przykład wzorowo przeprowadzonej cyfryzacji administracji publicznej, pionier we wdrażaniu systemu e-rezydencji i innych cyfrowych wygód kierowanych nie tylko do samych Estończyków. Kolejnym dowodem na to, że E-Estonia to przedsięwzięcie, z którego przykład mogłoby wziąć wiele innych państw, są przeprowadzone na początku marca wybory parlamentarne.
Rekord estońskiego i-Voting
Po ostatnich wyborach parlamentarnych w 101-miejscowym parlamencie Estonii największą reprezentację niezmiennie będzie miała prowadzona przez Kaję Kellas centrowa Partia Reform. Zdobyła ona jednak 34 głosy, więc w Tallinie właśnie budowana jest koalicja. To jednak nie rezultaty przyciągnęły oczy światowych mediów do wyborów we względnie niewielkim nadbałtyckim państwie, lecz środki. W tym roku padł rekord popularności internetowego głosowania. Za pomocą internetowej usługi i-Voting oddano aż 40% ze wszystkich głosów – 247 232 z 551 131.
Taki sukces e-administracji i systemu i-Voting nie był możliwy od razu. Usługa wystartowała w 2005 roku jako jeden z filarów programu E-Estonia, ale w pierwszych obsługiwanych wyborach samorządowych zagłosowało „zaledwie” 9287 osób. Z czasem jednak rosnąca internetowa administracja Estonii wzbudzała coraz większe zaufanie obywateli – cztery lata później odsetek liczba e-głosów w wyborach parlamentarnych wyniosła już 30 243. Granica 100 tys. pękła już w roku 2009, zaś skuteczność systemu i-Voting przypieczętowuje tegoroczny rekordowy wzrost o 40% w stosunku do ostatnich wyborów.
i-Voting to nie tylko wygoda dla setek tysięcy obywateli, lecz także ogromna oszczędność. Dziś tamtejsza administracja może się pochwalić, że podczas każdych wyborów wyeliminowano konieczność tymczasowego zatrudniania około 11 tys. osób i opłacania ich wynagrodzeń. Wyliczono, że po uruchomieniu i-Voting każdorazowe wydatki na wyboru spadły o 50%. System – podobnie jak wiele innych cyfrowych usług E-Estonii – dostarczany jest przez tamtejsze firmy, prywatne bądź z państwowymi udziałami.
Zobacz też: Donald Trump uruchamia „American AI Initiative”. USA chcą być liderem w rozwoju SI
Czy to bezpieczne?
W świecie zachodnim powszechna jest obawa, że na wpływ demokratycznych wyborów mogą mieć niepożądane czynniki zewnętrzne personifikowane zazwyczaj jako Władimir Putin. Jak zatem udaje się w Estonii od 14 lat przeprowadzać internetowe wybory bez podobnego ryzyka? Moglibyśmy tu napisać wiele o relatywnie dużych sukcesach kontrwywiadowczych Estonii (a mowa przecież o państwie, w którym w 2000 roku co czwarty mieszkaniec deklarował się jako Rosjanin), ale pozostańmy lepiej przy technikaliach – i-Voting jest zwyczajnie dobrze pomyślany.
Głosowanie odbywa się na podstawie elektronicznego dowodu tożsamości (ID-kaart), na którym przechowywane są podstawowe informacje o posiadaczu dokumentu, ale także klucze kryptograficzne umożliwiające składanie podpisu cyfrowego. Aby zagłosować w i-Voting, potrzebny jest sprzętowy czytnik takiego dowodu. Po złożeniu głosu jest on wysyłany w sposób imitujący dwie koperty włożone jedna w drugą. Pierwsza – z podpisem cyfrowym – jest usuwana po dostarczeniu głosu, umożliwiając w ten sposób jego anonimizację.
Głosy są oczywiście liczone maszynowo w ściśle izolowanym środowisku. Maszyna licząca wyposażona jest w gniazdo „smart-karty”, na której dostarczane są głosy, i na której zapisywane są później wyniki. Widoczny powyżej komputer pozbawiony jest jakiegokolwiek interfejsu sieciowego czy pamięci masowej. Za procesor służy zaś ramdysk, co jest gwarantem, że po zapisaniu rezultatów na smart-karcie wszelkie dane zostaną wymazane. Niech potwierdzeniem skuteczności i-Voting będzie to, że każdy z 247,232 głosów oddanych w marcowych wyborach był ważny.
Zobacz też: Są podejrzenia, że Google wciąż potajemnie pracuje nad wyszukiwarką Dragonfly
A jak tam w Polsce?
Informacje płynące z Estonii mogą być zaskakujące również dla nas. Co takiego ma ten nadbałtycki postsowiecki kraj z nieco ponad 1,3 mln mieszkańców, poza profesjonalnym zarządzaniem, czego brakuje nad Wisłą? Eksperymentów z głosowaniem próbowano także w innych państwach, zazwyczaj z miernym lub katastrofalnym rezultatem. W chybionych rozwiązaniach miliony utopili Irlandczycy czy Amerykanie.
Z reguły jednak próby obejmowały raczej cyfrowe oddawanie głosów, co jest kwestią całkowicie osobną. Chodzi na przykład o specjalnie produkowane do celów wyborczych automaty głosujące. Te sprawdzają się w Brazylii, ale nie sposób ich przecież porównywać ze świetnym systemem estońskim, który eliminuje całkowicie potrzebę wychodzenia z domu i oszczędza pieniądze podatników, zamiast generować dodatkowe koszty produkcji specjalnych urządzeń i oprogramowania dla nich.
Nad Wisłą temat internetowych głosowań w zasadzie nie istnieje. W 2011 roku Biuro Analiz Sejmowych przedstawiło wartościowy raport „Wybrane problemy systemów wyborczych”, gdzie system e-głosowań w Estonii jest oceniany wysoko, ale na analizie się jak dotąd skończyło. W Sieci nie sposób znaleźć najmniejszego śladu działalności władz zmierzającej choćby do przeprowadzenia testów ogólnokrajowego systemu głosowania przez Internet.