Przez lata najpopularniejszy pulpitowy system operacyjny rozrósł się ogromnie i osiągnął poziom wewnętrznej złożoności trudny chyba do ogarnięcia już nawet dla samego producenta. Jak bowiem inaczej wyjaśnić niespójność Windowsa i wielomiesięczne opóźnienia w rozwoju systemu? Jednym z największych mankamentów pozostaje oczywiście usługa Windows Update. Czy przez lata coś się zmieniło?
Windows Update – badanie satysfakcji klienta
Zbadać tę kwestię postanowili pracownicy University College London. Ich synkretyczna praca łącząca statystykę, badanie opinii, projektowanie interfejsów czy w końcu kognitywistykę, miała na celu sprawdzić, na ile system aktualizacji Windowsa 10 jest przystępny i zrozumiały dla użytkowników tego systemu. Przestudiowano w tym celu wszystkie formy komunikatów o dostępności aktualizacji, a nawet odtworzono algorytm, według którego w całej swojej złożoności funkcjonuje Windows Update.
Trzeba oddać Microsoftowi, że w ciągu ostatnich lat zrobił wiele, by proces aktualizacji Windowsa był mniej uciążliwy. Pracowano nad transparentnością, oddano nieco więcej kontroli w ręce użytkowników, czego przykładem może być wyznaczenie przedziału czasowego, w którym Windows może się aktualizować. Sukcesywnie zmniejszana jest także wielkość samych paczek, dzięki udanemu wprowadzeniu systemu aktualizacji różnicowych, czy też aktualizacji delta.
Zobacz też: Windows 10 ukradnie nam 7 GB na aktualizacje. Jak temu zapobiec?
Małe aktualizacje – mały kłopot, duże aktualizacje...
Czy jednak Microsoft zrobił wystarczająco dużo? Zwróćmy uwagę, że od premiery Windowsa 10 aktualizacja systemu przebiega na dwóch płaszczyznach. Pierwszą z nich stanowią drobne poprawi czy też łatki bezpieczeństwa publikowane w ramach wtorkowych biuletynów. Drugą zaś wydawane dwa razy do roku duże aktualizacje. Niestety, postępy na pierwszym froncie są zaprzepaszczane na drugim – dość powiedzieć, że tegoroczna premiera październikowej aktualizacji rozciągnęła się na trzy kolejne miesiące.
![schemat schemat](/img/static/blog/schemat__1_.png.webp)
Również badacze University College London nie mają dobrych wieści, co chyba najlepiej ilustruje powyższy schemat algorytmu, według którego (w uproszczeniu, rzecz jasna) działa Windows Update. W jego złożoności trudno się zorientować a liczba możliwych scenariuszy i ich wariacji może być przytłaczająca nawet dla zaawansowanego użytkownika. Potwierdzają to opinie ankietowanych użytkowników Windowsa.
Zobacz też: Wyniki finansowe Microsoftu pokazują, jak niewiele znaczy dziś Windows
Zostało jeszcze sporo do zrobienia
Zacznijmy jednak od pozytywów – 53% badanych (użytkownicy Windowsa 10 Home) jest zdania, że aktualizacje „dziesiątki” są wygodniejsze niż w przypadku wcześniejszych wersji systemu. Tylko 8% uważa, że proces jest bardziej złożony. Ponadto 43% ankietowanych jest zdania, że w najnowszej wersji systemu Microsoftu występuje podczas aktualizacji w porównaniu do Windowsa 8.1 mniej błędów.
Microsoft nie ma jednak podstawy, by osiadać na laurach – 97% badanych uważa, że domyślne ustawienie okienek dla Windows Update jest błędne (8:00-17:00), zaś 28% nie wiedziało w ogóle, że funkcja Active Hours w ogóle istnieje, co bardziej świadczy o metodach komunikacji Microsoftu niż o ignorancji użytkowników. Artykuł „In Control with no Control: Perceptions and Reality of Windows 10 Home Edition Update Features” dostępny jest na serwerach NDSS Symposium.