Coraz częściej wracać będziemy do zagadnienia kluczowego dla całej branży IT – zastępowania procesorów x86 układami ARM. Na rynku konsumenckim docelowo oznaczać to może wywrócenie sytuacji do góry nogami, przede wszystkim zaś zachwianiem pozycji Windowsa. Nie brakuje oznak, że ARM-y zmierzają także po większe udziały w rynku serwerów. Wiemy już, co na ten temat myśli Linus Torvalds.
ARM-owa rewolucja nie dla serwerów
O ile wyparcie x86 przez ARM-y na konsumenckim rynku komputerów osobistych bardziej jest kwestią czasu niż hipotezą, tak na w przypadku serwerów sytuacja jest mniej klarowna. Mamy co prawda coraz częściej do czynienia z ciekawymi eksperymentami, jak 24-rdzeniowe serwerowe Banana Pi czy produkowany przez System76 Startlinng Pro ARM, ale wciąż są to raczej niszowe propozycje. Co stoi na przeszkodzie, by się spopularyzowały i w końcu wyparły x86 także na serwerach?
Twórca jądra Linux wypowiedział się na łamach forum realwordtech.com w dyskusji na temat mikroarchitektury Ares (znanej także jako Noeverse N1). Według Torvaldsa pozycja architektury x86 w przypadku serwerów nie jest zagrożona, zaś potencjał ARM na rynku serwerów jest w tej chwili znikomy. Zadaje również kłam hasłu, jakim promowane są często usługi chmurowe – „rozwijaj w domu, wdrażaj w chmurze”. Co to oznacza w praktyce?
Zobacz też: Hangover – twórcy Wine’a chcą uruchamiać programy z Windowsa na ARM
Najpierw stacje robocze, głupcze!
Według Linusa programiści wciąż chcą (i będą chcieli) rozwijać oprogramowanie i testować je lokalnie lub chociaż na serwerach w konfiguracjach zbliżonych pod względem mikroarchitektury procesora do maszyn roboczych, na których powstaje kod. O wspomnianej zasadzie „develop at home, deploy in the cloud” lub też „deploy everywhere” Linus Torvalds w swoim stylu uważa, że to „gówno prawda”. Według niego ARM na serwerach będzie mógł się spopularyzować dopiero w następstwie popularyzacji ARM-owych stacji roboczych.
Dalej Torvalds wyjaśnia, czemu jego zdaniem x86 zawdzięcza swój serwerowy sukces:
Nie chodziło wyłącznie o ceny. Chodziło dosłownie o kwestię „rozwijaj w domu”. Tysiące małych firm generowały jakieś niewielkie lokalne obciążania, w przypadku których bez trudu radził sobie byle pecet niszowego producenta. Potem, w miarę jak obciążenie wzrastało, stawiano „prawdziwy serwer”. A gdy i to przestało wystarczać, nagle rozsądnym stało się przerzucenie na kogoś innego zajmowanie się sprzętem i hostingiem i nastała era chmurowa.
Torvalds jest zatem zdania, że w miarę jak rośnie zapotrzebowanie na zasoby, sprzęt wyłącznie się skaluje, a nie zmienia. Stąd jego wnioski, że dostawcom usług hostingowych w przyszłości nadal bardziej będzie się opłacało dostawienie na przykład kolejnych wirtualnych serwerów x86 niż rewolucjonizowanie swojego portfolio z pomocą nowej architektury. Rosną potrzeby, architektura pozostaje ta sama.
Zmienić mogłaby to nie rewolucja u dostawcy hostingu, lecz u podstaw: „bez stacji roboczych, architekturze ARM nigdy nie powiedzie się na serwerach” – twierdzi Torvalds. Wymienia on także kolejne czynniki: wyższą od x86 cenę oraz wciąż słabszą wydajność. To jednak kwestia skalowania zapotrzebowania z zachowaniem architektury ma być kluczowa i pozostanie aktualna, nawet gdy ARM-y będą wydajniejsze i potanieją.