Swojego czasu na łamach naszego bloga zastanawialiśmy się, czy Microsoft wytrwa w przyjętym modelu rozwoju Windowsa, opartym o dwie duże aktualizacje dostarczające nowe funkcje co roku. Czas pokazał, że korporacja ma niemałe problemy z dotrzymywaniem terminów, zaś teraz okazuje się, że przyjęty harmonogram w całości będzie wymagał rewizji.
Na oficjalnym blogu Windowsa ogłoszono, że kolejna duża aktualizacja systemu, której premiery spodziewamy się jesienią, nie będzie wcale aktualizacją przynoszącą nowe funkcje. Zamiast tego Microsoft postanowił wprowadzić zmiany do swojego harmonogramu i uczynić z niej aktualizacje przynoszącą poprawki, drobne szlify i szeroko pojęte udoskonalenia.
Różnica w stosunku do dużych aktualizacji z nowymi funkcjami będzie tak duża, że jesienne wydanie Windowsa 10 nie zostanie nawet wyróżnione w Windows Update. Dla użytkowników, którzy korzystają z wydanej w maju wersji 19H1, jesienna aktualizacja będzie po prostu widoczna jako zwykła comiesięczna aktualizacja systemu operacyjnego:
Następna aktualizacja Windowsa 10 dostarczająca nowe funkcje (znana w programie Windows Insider jako 19H2) dostarczy kilka funkcji w zakresie poprawy wydajności, funkcji enterprise i poprawek jakościowych. Udostępnimy te aktualizacje w nowy, mniej inwazyjny sposób, wykorzystując technologię serwisowania (jak w przypadku comiesięcznych aktualizacji) dla klientów korzystających z majowej aktualizacji, którzy zdecydują się na nowe wydanie. Innymi słowy, każdy, kto korzysta z majowej aktualizacji i zaktualizuje system do nowego wydania, będzie mógł skorzystać ze znacznie szybszej opcji, bo aktualizacja zainstaluje się jako comiesięczne poprawki.
Oczywiście Microsoft nie może sobie pozwolić w oficjalnej komunikacji na nazywanie rzeczy po imieniu. Należy jednak postawić sprawę jasno: aktualizacja przynosząca „funkcje w zakresie poprawy wydajności” to brak aktualizacji przynoszącej funkcje. Po raz pierwszy od marca 2017 roku Microsoft zmuszony jest naruszyć przyjęty wcześniej model dwóch aktualizacji na rok.
Otwartą kwestią pozostaje, czy to tylko jednorazowe odstępstwo, czy też nowa reguła, według której Microsoft w pierwszej połowie roku będzie dostarczał dla Windowsa 10 nowe funkcje, a w drugiej poprawki i udoskonalenia. W całej sprawie znaleźć można także pozytywy: mniej dużych aktualizacji Windowsa 10 to mniej problemów z kompatybilnością po stronie użytkowników.
Zobacz też: Piekło zamarzło! Oprogramowanie Win32 zawita do Microsoft Store