Nie brakuje opinii, że to jakość Microsoft Store pogrzebała szanse na sukces mobilnego Windowsa. Od tego czasu zawartość sklepu istotnie się zmieniła, ale w ostatnim czasie na horyzoncie pojawił się nowy typ zagrożeń – użytkownicy Windowsa naciągani są w Microsoft Store na kupno darmowego oprogramowania Open Source.
Niegdyś trudno było przecenić rolę Microsoft Store w Universal Windows Platform – to przecież sklep znajdował się w centrum tej koncepcji, dostarczając (w teorii) te same programu na urządzenia mobilne, pecety, tablety, hybrydy, a nawet konsolę Xbox czy gogle HoloLens. Czas pokazał, że koncepcja ta (a w zasadzie jej realizacja) była chybiona, a Microsoft zmuszony jest dziś przeprosić się z oprogramowaniem Win32 i wpuścić je do Microsoft Store.
W oficjalnym sklepie Microsoftu nigdy nie panował przesadny porządek. Co prawda nigdy nie odnotowano tak ogromnych kampanii malware, jak to ma miejsce w Google Play, ale nie brakuje tam aplikacji śmieciowych. Ich autorzy oferują zerową funkcjonalność, ale także lokują w interfejsach reklamy, zarabiając i zapełniając sklep oprogramowaniem pozbawiony m większej wartości. Praktyka ta trwa od lat.
Zobacz też: Piekło zamarzło! Oprogramowanie Win32 zawita do Microsoft Store
Teraz twórczo ją rozwinięto. W ostatnim czasie informowaliśmy, że do Microsoft Store zawitał Arch Linux, oczywiście w wersji do uruchomienia na linuksowym subsystemie Windowsa 10. Już wówczas zwracaliśmy uwagę, że jest to nieoficjalna dystrybucja i najpewniej nie została tam udostępniona przez deweloperów powiązanych z Archem. Dziś zresztą tamta wersja nie jest już dostępna w oficjalnym sklepie.
A to rodzi pytania – czy każdy może wziąć otwarty program i opublikować w Microsoft Store? Jest to oczywiście uzależnione od konkretnej decyzji, ale dla administracji Microsoft Store nie stanowi to żadnego problemu. Co więcej, coraz częściej mamy do czynienia z mocno wątpliwymi praktykami – darmowe wolne oprogramowanie jest udostępniane w Microsoft Store za opłatą.
Jak donosi ghacks.net, tak było w ostatnim czasie z programami Screen To Gif, Screen Recoreded & Webcam Recorder, a także OBS Studio, PhotoDemon czy Captura. Wszystkie programy udostępniane są odpłatnie (ceny wahały się od kilku do kilkunastu dolarów) przez osoby niepowiązane z producentem. Nietrudno domyślić się, że sami twórcy nie otrzymują ani grosza, a na sprzedaży zarabia wyłącznie osoba, która opublikowała aplikację w Microsoft Store.
Zobacz też: Microsoft potwierdza duże zmiany w Universal Windows Platform i Microsoft Store
Niestety, Microsoft zdaje się w tej sprawie nie robić nic. Twórcy niektórych programów zwrócili się już do administracji z żądaniem usunięcia swoich programów, ta jednak nie reaguje. Najwidoczniej jednak sami publikujący zaczęli się obawiać reakcji twórców, gdyż część programów jest już darmowa, w niektórych przypadkach zmieniona zostały nazwy i ikony. Jak widać, czas płynie, a w Microsoft Store niezmiennie panuje chaos.