Chiny to pod względem wydobycia kryptowalut i liczby działających farm jeden ze światowych liderów. Jeśli zaś chodzi o produkcję sprzętu niezbędnego do kopania, to nie ma sobie równych. Tym bardziej zaskakująco wypadają informację, do których dotarła agencja Reutersa. Władze Państwa Środka przymierzają się do tego, by całkowicie zakazać w Chinach kopania kryptowalut.
Chiny chcą zakazu kopania kryptowalut
Propozycja jest elementem większego programu Narodowej Komisji ds. Rozwoju i Reform, który ma na celu wyeliminowanie z chińskiej gospodarki działalności, gdzie dochodzi do największego zużycia energii i negatywnego wpływu na środowisko naturalne. Po raz pierwszy indeks działalności zakazanych sformułowano w 2011 roku, jednak dopiero wczoraj ogłoszono, że trafi na niego również kopanie kryptowalut bez względu na skalę wydobycia.
Zobacz też: Dziesięć lat badań nad koparkami kryptowalut: urobek wart 56 mln dolarów
Proponowane zmiany do 7 maja mają być przedmiotem „konsultacji społecznych”. Stanowią one jednak nie tyle próby wywrócenia panującego porządku do góry nogami, lecz kolejny etap konsekwentnie realizowanej polityki, konsultacje to zatem pozory. Kryptowalutowy biznes jest pod lupą Komunistycznej Partii Chin od roku 2017, kiedy przeprowadzono kampanię działających w szarej strefie giełd kryptowalut.
Tak naprawdę może chodzić o nacjonalizację
Według osób związanych z chińskim rynkiem kryptowalut, do których dotarł Reuters, władze chcą za pośrednictwem Narodowej Komisji ds. Rozwoju i Reform i pod pretekstem troski o środowisko doprowadzić w segmencie kryptowalut do resetu. Zlikwidowana ma zostać będąca rezultatem braku regulacji szara strefa. Zostąpią ją nowe podmioty podlegające ścisłej państwowej kontroli i płacące należyte daniny.
Zobacz też: Hodowla świń wspomagana uczeniem maszynowym. Chiny znów zadziwiają świat
Źródła porównują próby nacjonalizacji farm do dotychczasowych sukcesów Chińskiej Republiki Ludowej w przejmowaniu Internetu poprzez ograniczanie dostępu do określonych zasobów. Decyzja Narodowej Komisji ds. Rozwoju i Reform nie jest jednak zaskoczeniem, handlarze spodziewali się, że biznes, który zużywa mnóstwo energii, a jednocześnie niewiele do gospodarki zwraca, prędzej czy później zwróci na siebie uwagę władz.