WLinux gościł już na łamach naszego bloga wielokrotnie, gdyż – przynajmniej w założeniu – stanowi swojego rodzaju ewenement. Jest to jak dotąd jedyna dystrybucja przygotowana na potrzeby linuksowego subsystemu w Windowsie, wręcz skrojona na jego miarę. Odpowiedzialna za rozwój Whitewater Foundry ogłosiła właśnie, że WLinux ma odtąd nową nazwę, co zbiega się z premierą nowej wersji.
WLinux to odtąd Pengwin
WLinux przeszedł kompletny rebranding – odtąd dystrybucja nosi nazwę Pengwin, ma nowy adres strony internetowej, logo, jak i samą stronę. Także Winux Enterprise to odtąd Pengwin Enterprise. Powody decyzji nie są znane, wydaje się ona jednak nagła – wskazuje na to Microsoft Store, w którym wciąż dostępny jest WLinux, a nie Pengwin. Zapewne zmieni się to lada moment, niemniej do myślenia daje także brak jakiegokolwiek uzasadnienia ze strony Whitewater Foundry. Pengwin ma za to nowe chwytliwe motto: „putting the win in Windows”.
Równie lakoniczni twórcy Pengwina są w opisie nowości, jakie pojawiły się w najnowszej wersji dystrybucji oznaczonej numerem 1.2. A tych jest całkiem sporo. Wśród składników Pengwina znajdziemy już OpenStacka, wiersz poleceń Amazon Web Services i Terraform – oprogramowanie, które wykorzystywać można między innymi do nadzorowania Azure. Zaktualizowano do najnowszych stabilnych wersji Go i Dockera, poprawki wprowadzono w integracji z zsh, fish czy Ruby czy wspomnianym Dockerem.
Zobacz też: WLinux Enterprise – RHEL właśnie zawitał na linuksowy subsystem w Windowsie
Oprócz nowych pakietów przydatnych dla programistów i administratorów, usprawnień doczekały się także autorskie programy, dzięki którym Pengwin ma lepiej niż inne dystrybucje radzić sobie na linuksowym subsystemie w Windowsie 10. Narzędzia wsutilities dostępne są w wersji 2.0, możliwe jest tworzenie kopii zapasowych folderu domowego, pojawiły się także poprawki w integracji z Eksploratorem Windows. Odtąd także poprawki do dystrybucji oraz dla pengwin-setup będzie można pobierać jak aktualizacje, za pośrednictwem APT.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że rozwój Pengwina przebiega dość chaotycznie. Nie to jest jednak największym problemem tej dystrybucji. Jej premiera miała miejsce w czasach, kiedy Ubuntu na WSL było skrajnie ograniczone, brakowało wielu wydawałoby się podstawowych narzędzi deweloperskich. Dziś te zarzuty są nieaktualne, a to stawia pod znakiem zapytania cały sens rozwijania Pengwina. Zwłaszcza że w kolejnym wydaniu Windowsa 10 spodziewamy się jeszcze dalej idącej integracji z WSL.