Z artykułu dowiesz się:
- Co to jest Threads
- Jakie funkcje ma nowa aplikacja od Meta
- Dlaczego Threads jest niedostępny w Polsce
- Jak kryzys Twittera wpłynął na premierę Threads
- Jakie są różnice między Twitterem a Threadsem
Threads w natarciu
Sami twórcy Threads mówią o nim w kontekście aplikacji do rozmów tekstowych na Instagramie. Nie porównują się do Twittera, chociaż trudno jest nie dostrzec rzucających się w oczy podobieństw. Obie aplikacje działają praktycznie na tych samych zasadach, chociaż różnią się limitami, ograniczeniami i oczywiście zapleczem graficznym.
Sam [url-/blog/2511_mark-zuckerberg-krol-metaverse&titleofurl= Mark Zuckerberg. Król Metaverse.]Mark Zuckerberg[/url] zabrał głos w sprawie swojej nowej aplikacji:
Wizja stojąca za Threads to stworzenie otwartej i przyjaznej przestrzeni publicznej na rozmowy. Mamy nadzieję wziąć to, co Instagram robi najlepiej i stworzyć nowe doświadczenie wokół tekstu, idei i dyskutowania o tym, o czym myślicie.
Meta uruchomił Threads 5 lipca wieczorem. Jest dostępny w sklepie App Store na iPhone'ach i w Google Play, ale póki co jeszcze nie w krajach Unii Europejskiej. Threads ma być z założenia platformą pozwalającą na dzielenie się opiniami, komentowanie wpisów innych użytkowników, ale również tworzenie większych wątków tematycznych.
Threads nie jest jednak samodzielną aplikacją, a jest ściśle powiązany z Instagramem na zasadach podobnych jak Facebook z Messengerem. Oczywiście z aplikacji można korzystać samodzielnie, ale konto zakłada się jedynie przez Instagrama. Nawet jeśli użytkownik nie planuje z niego korzystać, a zależy mu tylko na Threads, musi mieć na nim konto. Co ciekawe, zakładając konto na Threads bezpośrednio przez Instagram, wszystkie możliwe informacje wraz z danymi użytkownika i jego listą znajomych przechodzą na nową aplikację.
Uruchomienie Threads wywołało wielką burzę. Twitter ma już kilku konkurentów i jak podkreślił jeszcze przed startem Threads dyrektor ds. produktów Mozilli, wcześniejszy dyrektor Twittera i Mety, Steve Teixeira:
Myślę, że pojawi się nowy lider mikroblogowania, który zastąpi Twittera, ale wcale nie jest przesądzone, że zwycięzcą zostanie Meta.
No właśnie, przecież jest jeszcze Mastodon z funkcjonalnością mikroblogowania zbliżoną do Twittera. Jest to otwarte oprogramowanie, które pozwala uruchamiać własne serwery tematyczne tzw. huby. Mastodon ma jednak dużego Asa w rękawie – to brak reklam w feedzie i duże bezpieczeństwo danych użytkowników, ponieważ administracja nimi nie handluje. Zatem możemy uznać, że Mastodon szanuje prywatność swoich użytkowników, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością. Czyżby Threads w tym obszarze mu nie dorównywał? Nowa aplikacja od Meta w tej kwestii pozostawia wiele do życzenia.
Polacy nie będą korzystali z Threads…przynajmniej na razie
Kiedy kilka dni temu Threads wystartował, zapewne wielu fanów mediów społecznościowych w Polsce zaczęło wielkie poszukiwania go w sklepie na swoich smartfonach. Niestety, żaden mieszkaniec Unii Europejskiej nie może pobrać nowej aplikacji i z niej korzystać. Czyżby Zuckerbers postanowił wykluczyć UE z grona swoich odbiorców? To akurat nie do końca jego decyzja. Na chwilę obecną apka działa w USA i Wielkiej Brytanii. W czym zatem jest problem?
Chodzi o unijne prawo, a dokładnie o Ustawę o rynkach cyfrowych (DCA), a międzynarodowo znaną jako Digital Markets Act (DMA). Jak pisano na branżowym portalu TechCrunch, „Threads jest koszmarem pod względem prywatności”. To bardzo odważne stwierdzenie, a może nawet oskarżenie, więc powinny być solidne podstawy, aby taką myśl puścić w świat. I tak właśnie jest, ponieważ Threads ma mieć dostęp m.in. do danych zdrowotnych i finansowych swoich użytkowników. Poza tym ma zbierać informacje dotyczące ich precyzyjnej lokalizacji, historii przeglądania i wyszukiwania, a także inne poufne dane. To dla Unii Europejskiej jest niedopuszczalne. Poza tym od kilku lat w Polsce, jak i całej UE są zaostrzone przepisy o ochronie danych osobowych (RODO). Właśnie za ich złamanie w maju na Metę irlandzki regulator nałożył największą w historii karę w wysokości 1,2 mld euro. To właśnie był przełomowy moment, kiedy zaufanie do Meta zostało mocno naruszone.
To, czy Threads kiedykolwiek pojawi się w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej, zależy od DMA, która wchodzi w życie w 2024 roku. Zapisy ustawy są bardzo szerokie i szczegółowe. Dodatkowo znajdują się w niej zasady dotyczące zachowania konkurencyjności wśród gigantów technologicznych. Są firmy, które otrzymają status gatekeepera, a wśród nich ma być Meta. Na takich cyfrowych strażników nałożonych zostanie szereg obowiązków m.in. nie będą mogli oni oferować swoich alternatywnych rozwiązań zastępujących te od konkurencji.
Polska na Threads musi jeszcze poczekać, a i tak nie ma gwarancji, że propozycja od Meta kiedykolwiek pojawi się w Unii Europejskiej. Adam Mosseri,CEO Instagrama tak komentuje te okoliczności:
Nie chcemy organizować premiery produktu, który nie będzie kompatybilny w przód z okolicznościami, które wiemy, że się wydarzą, bądź myślimy, że będą miały miejsce. Po prostu nieco dłużej zajmie nam upewnienie się, że będziemy dostosowani [do przepisów].
Zatem według przedstawicieli Instagrama jest szansa, że Threads pojawi się w Europie na większą skalę. Czy to się wydarzy, póki co nie wie nikt.
Twitter w opałach
Meta doskonale wiedział, kiedy wytoczyć mocne działa i wypuścić nową aplikację, która dotkliwie uderzy w Twittera. Od października 2022 roku na czele Twittera stoi Elon Musk. Był to przełomowy moment, ponieważ to właśnie wtedy zaczęły się poważne problemy portalu. Przypadek? Chyba nie do końca. Twitter doświadczył dużych kłopotów, które dotyczyły manipulacji danych. Wiele z nich zostało przechwycone, a użytkownicy zgłaszali wielokrotnie awarie portalu. Twitter znalazł się w opałach, wygląda na to, że padł on ofiarą botów, które go zaatakowały i postanowiły, że nieźle w nim namieszają. Częściowo im się to udało.
Elon Musk podjął stanowcze, ale odważne i ryzykowne kroki, które spotkały się z dużą krytyką ze strony użytkowników Twittera. Wprowadził on limity dotyczące liczby wpisów, jaką użytkownicy mogą wyświetlić w trakcie jednej doby. 1 lipca ogłosił, że osoby ze zweryfikowanymi kontami mogą przeglądać 6000 postów dziennie, ale osoby bez zweryfikowanych kont już tylko 600 postów. W najmniej przywilejowanej sytuacji są użytkownicy nowi, którzy na dobę mogą wyświetlić jedynie 300 postów. Szybko jednak zmienił zdanie i po kilku godzinach zaktualizował te informacje. Ostatecznie zweryfikowani użytkownicy mogą zobaczyć 10 tys. wpisów na dobę, osoby bez weryfikacji 1 tys. wpisów, a nowi użytkownicy 500 wpisów.
Ale właściwie po co to wszystko? Musk podkreśla, że limity mają na celu ograniczyć dostęp programów bazujących na sztucznej inteligencji do danych, jakie są przechowywane przez system. Okazuje się, że chatboty coraz częściej i to z dużą skutecznością usuwały treści z Twittera, co sukcesywnie zgłaszali użytkownicy.
Pierwsze efekty wprowadzonych ograniczeń już podobno są, ale społeczność Twittera nie jest ze zmian zadowolona i nie szczędzi krytyki. Wybuchł pewnego rodzaju bunt i niektórzy użytkownicy postanowili zrobić sobie przerwę od Twittera. Meta chyba nie mógł trafić w lepszy moment ze startem Threads. Elona Muska musiało to zaboleć.
Jednak nie tylko Twitter zdecydował się na weryfikację użytkowników. Na Facebooku i Instagramie również wprowadzono taką opcję. Istnieje ona pod nazwą Meta Verified. W USA jest to koszt 12 dolarów miesięcznie dla serwisów w wersji przeglądarkowej i 15 dolarów dla użytkowników aplikacji. W Polsce funkcja weryfikacji również ma być dostępna i będzie kosztować odpowiednio 65 i 80 zł. Użytkownik, który przejdzie proces weryfikacji, otrzyma znacznik Meta Verified, a także więcej opcji reakcji na Stories i Reels. To, co jednak jest najważniejsze, zweryfikowany użytkownik może liczyć na dodatkową ochronę konta. Na chwilę obecną Meta nie zapowiedział takich działań w obrębie nowego serwisu Threads.
Twitter vs Threads
Zasada działania jest taka sama, ale jednak Threads to nie do końca to samo co Twitter. Na pewno dużą jego przewagą jest baza użytkowników – Instagram ma ich ponad 1 mld 210 mln. Aby móc korzystać z Threads, trzeba mieć również konto na Instagramie. Osoby, które jeszcze go nie mają, przy zakładaniu go na Threads bezpośrednio dołączają do społeczności Instagrama.
Threads, podobnie jak Twitter, wprowadził limit liczby znaków przy tweetach. Jest to 500 znaków. Niezweryfikowani użytkownicy Twittera mogą tworzyć publikacje o długości zaledwie 280 znaków. Łatwo można ten limit jednak zwiększyć, płacąc 8 dolarów miesięcznie. Wtedy użytkownik może publikować tweety o długości nawet do 25 tys. znaków. Na chwilę obecną Threads nie wprowadził takiej opcji.
Twitter ponadto ma opcję filtrowania treści na stronie głównej według kont, na Threads jest to obecnie niemożliwe. Ale za to apka od Meta pozwala na ukrywanie liczby polubień postów. Twórcy Threadsa zapowiedzieli jednak, że będą aplikację rozwijać i uzupełniać ją o nowe funkcje. Na jak dużą skalę, czas pokaże.
Kolejna kwestia to ilość i rodzaj zbieranych danych. Tutaj oczywiście Threads jest kilka kroków do przodu, co niekoniecznie działa na jego korzyść. Wątki w jego przypadków obejmują 14 parametrów danych, a wśród nich są finanse, zdrowie, zakupy i poufne informacje. Twitter jest ostrożniejszy i zbiera dane na podstawie 7 parametrów, czyli: informacje kontaktowe, lokalizacja, generowane treści, identyfikatory, zakupy i historia przeglądania.
Pojawienie się Threadsa z początkiem lipca to nie przypadek. Zuckerberg przyspieszył jego premierę, wykorzystując słabszą formę Twittera. Czy mu się to opłaci, to jeszcze trudno stwierdzić. Na pewno jest to alternatywa dla Twittera, ale tylko dla ograniczonej społeczności. W Europie na chwilę obecną aplikacja jest niedostępna, czego na pewno wielu żałuje, ale władze UE nie mają zamiaru się ugiąć. Threads ma szansę stać się znanym i lubianym portalem, ale chyba trzeba jeszcze nad nim trochę popracować.