Dominacja wyszukiwarki Google w większości krajów jest niezagrożona. Zmiana wrażliwości niezaawansowanych internautów na kwestię prywatności budzi ich zainteresowanie popularną alternatywą – DuckDuckGo. Ta promuje się hasłem „wyszukiwarka, która Cię nie śledzi”. Ile jest w nim prawdy?
Boje z monopolistami
Tytuł Pierwszej Strony Internetu uzurpuje sobie Reddit. Pod względem funkcjonalnym z całą pewnością na laur ten zasługuje bardziej Google – niewykluczone, że duża część internautów zupełnie nie potrafiłaby nawigować po witrynach i odnajdywać w Sieci informacji, gdyby nie najpopularniejsza wyszukiwarka na świecie. Taka pozycja daje ogromne pole do licznych nadużyć i monopolu, z czym dzielnie stara się walczyć Margareta Vestager, europejska komisarz ds. konkurencji, która nakłada na Google kary za kolejne praktyki monopolistyczne.
Taka sytuacja rodzi pytanie – co, gdyby nie Google? Jak wyglądałby Internet, gdyby zabrakło w nim tej wyszukiwarki? Wbrew pozorom mogłoby się zmienić stosunkowo niewiele, gdyż chętnych na przejęcie schedy nie brakuje. Niewykluczone nawet, że większe udziały w rynku miałoby DuckDuckGo – wyszukiwarka, która szczyci się poszanowaniem dla prywatności swoich użytkowników i zwalczająca zjawisko bańki filtrującej przez brak profilowania. W ostatnim czasie DuckDuckGo zasłynęło raportem, w którym we wnioskach padły oskarżenia wobec Google o śledzenie użytkowników także w trybie incognito. Czy jednak administracja DuckDuckGo sama może mieć czyste sumienie?
Kaczka schodzi na złą drogę?
Pod koniec roku 2018 twórcy DuckDuckGo mieli nie lada powód do radości – po latach sporów z Google udało się odzyskać dla DDG domenę duck.com. Adres ten przez lat był w posiadaniu korporacji z siedzibą w Palo Alto (było tak w rezultacie przejęcia firmy On2, która nosiła wcześniej nazwę Duck Corporation) i prowadził oczywiście do Google, nie zaś do DuckDuckGo. W połowie grudnia udało się odzyskać duck.com, niemniej okoliczności transakcji czy przekazania nie zostały ujawnione.
Złośliwi powiedzą, że być może DuckDuckGo podpisało z Google cyrograf i to dlatego przekazanie domeny udało się w końcu sfinalizować. Skąd taki pomysł? W ostatnim czasie w wyszukiwarce z kaczką w logo niepokojącą nowość– DuckDuckGo możę zacząć korzystać z profilowania użytkownika. Znaleziskiem podzielił się na poświęconym prywatności i anonimowości w Sieci forum whonix.org użytkownik 9jnc7. Zauważył on, że DuckDuckGo zaczęło korzystać z API DOMRect – może ono być wykorzystywane do pomiarów geometrycznych przeglądarki, która renderuje witrynę, a to z kolei może prowadzić do identyfikacji użytkowników.
Administracja stanowczo zaprzecza
Jak widać, wiele tu trybu przypuszczającego. DuckDuckGo nie jest pierwszą witryną oferującą swoje usługi z zachowaniem troski o prywatności użytkownika, pod adresem której padają oskarżenia związane z użyciem DOMRect. Z podobnymi problemami borykał się jakiś czas temu szwajcarski ProtonMail. Jak na ironię, z DOMRect korzysta także foum whonix.org. Na reakcję administracji nie było trzeba długo czekać. Brian Stoner z DukcDuckGo potwierdził, że wyszukiwarka korzysta z API DOMRect, ale kategorycznie zaprzeczył, że wykorzystuje je do identyfikacji użytkowników:
Chcę podkreślić, że absolutnie NIE stosujemy identyfikacji. Nasza polityka jest w tej kwestii bardzo restrykcyjna: „Nie zbieramy oraz nie udostępniamy danych osobowych”. Używamy różnych API, by dostarczyć możliwości konkurencyjne wobec Google. Wiele rozszerzeń chroniących przed identyfikacją stosuje taktykę spalonej ziemi, blokując wszystkie przeglądarkowe API, które mogą być wykorzystane ze złym zamiarem.
Sprawę można zatem w zasadzie uznać za zamkniętą, jednak tylko pod warunkiem, że darzy się administrację DuckDuckGo wystarczająco dużym kredytem zaufania. Zaufanie z kolei to stały fragment narracji największych korporacji, na czele z Amazonem i jego nasłuchującym głośnikiem Amazon Echo. Rzecz w tym, że nawet jeśli „wyszukiwarka, która Cię nie śledzi” nie korzysta z DOMRect w celach identyfikacji użytkownika, to ma ku temu możliwości. A to w zupełności wystarczy, by wzbudzać podejrzenia w użytkownikach, dla których ważna jest ich prywatność.