A jednak udało się! Choć ostatni tydzień był dla programistów zaangażowanych w rozwój jądra Linux szczególnie pracowity, to zgodnie z zapowiedziami udało się zdążyć z premierą nowego dużego wydania przed Świętami. Zmian jest sporo i pojawiały się nawet głosy, że zamiast wydania 4.20 będziemy mieli do czynienia z Linuksem 5.0, analogicznie do wcześniejszego skoku z 3.20 do 4.0. Torvalds zdecydował się jednak pozostać przy ciągłej numeracji minor i zaprezentował światu Linuksa 4.20. Co w nim nowego?
Linux 4.20 – co nowego?
O tym, jak wiele nowości pojawiło niech powie liczba – do linuksowego jądra dopisano ponad 350 tys. linijek kodu. Część z nich pojawiło się w celu zapewnienia kompatybilności z jeszcze większą liczbą procesorów – dodano między innymi pełną obsługę SoC-a Snapdragon 835 i układu HiSilicon Hi3670 oraz produkowanego przez Nvidię ARM-owego procesora Tegra. Linux 4.20 to także dobre wieści dla użytkowników komputerów jednopłytkowych – na pełną obsługę ich ARM-owych procesorów mogą liczyć posiadacze Orange Pi Zero Plus, Plus2, Banan Pi (Pi M2+ H5, Pi M2+ H3) czy Pine 64 LTS.
Sporo nowego także w obsłudze procesorów serwerowych, ale dotyczy to głównie architektur wykorzystywanych w chińskich centrach danych – dodano na przykład obsługę architektury Hygon Dhyana, czyli zmodyfikowanej na potrzeby Państwa Środka architektury AMD Zen. Dodano także obsługę procesorów C-SKY – produkowanych w Chinach niskonapięciowych 32-bitowych układów, wykorzystywanych w Internecie Rzeczy.
Jeśli zaś chodzi procesory wykorzystywane na szerszą skalę w mniej zaawansowanych scenariuszach, to w wydaniu 4.20 zainaugurowana została praca nad kompatybilnością z drugą generacją AMD Zen. Układy Intela x86 mają teraz domyślnie włączoną obsługę wirtualizacji dla KVM. Dodano też obejście dla drugiego wariantu podatności Spectre – dotyczy to wyłącznie posiadaczy CPU Intela, którzy po tylu miesiącach awantury ze Spectre wciąż całkowicie nie wyłączyli hyper-threadingu.
W najnowszym wydaniu Linuksa sporo nowego pojawiło się także w kwestii obsługi układów graficznych. Najważniejszą z nich stanowi być może obsługa wyprodukowanego w 7-nanometrowym procesie układu AMD Vega 20, który nie ujrzał jeszcze nawet światła dziennego – poczekamy na niego jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Pojawiły się także kolejne poprawki w obsłudze w zintegrowanej grafiki Intela – chodzi przede wszystkim o Icelake'i, czyli 11. generację procesorów tego producenta.
W parze z nowościami w obsłudze desktopowego GPU idą prace nad coraz lepszą kompatybilnością z mobilnym SoC-ami. Wymienić tu należy przede wszystkim duży wzrost wydajności w obsłudze montowanej w Snapdragonach grafiki Adreno z serii A6xx, ale także zainaugurowanie prac nad kompatybilnością z SoC-iem Nvidii – Tegrą 194. Zwrócić także należy uwagę na to, że Linux coraz lepiej radzi sobie z obsługą wszelkiej maści silników DRM – chcemy tego czy nie, w dobie coraz większej popularności usług wideo na żądanie wykorzystujących własnościowe zamknięte silniki DRM jest to dobra wiadomość.
Nie zabrakło wielu zmian w obsłudze urządzeń sieciowych – dodano na przykład obsługę intelowskiego standardu 2,5G Ethernet. Linux 4.20 to także kolejne decyzje ważne dla bezpieczeństwa systemów – z jądra całkowicie pozbyto się VLA, czyli takich obiektów Array, które mogły mieć zmienną długość. Dodano wtyczkę STACKLEAK oraz obsługę konstrukcji XArrays. Równolegle wciąż trwają prace nad uporządkowaniem kodu tak, aby docelowo jądro można było kompilować z wykorzystaniem LLVM Clang.
Mniejszych i większych nowości jest oczywiście znacznie więcej i trzeba przyznać, że 2018 rok kończy się dla Linuksa bardzo dobrze. Już teraz czekamy na wydanie 4.21, które będzie najprawdopodobniej jeszcze większe – premiery możemy spodziewać się pod koniec pierwszego kwartału 2019 roku.