Większość z nas wciąż żyje w przeświadczeniu, że wykorzystywane przez nas do pracy urządzenia i oprogramowanie należą wyłącznie do nas samych. Prawdziwą władzę nad nimi mają jednak nie posiadacze (mniej lub bardziej tymczasowi), lecz producenci. To oni mogą na podstawie konkretnych aktywności, najczęściej zgodnie ze stanowionym przez siebie arbitralnie regulaminem, decydować o dostępności konkretnych funkcji czy nawet zablokować całe urządzenie lub dostęp do usługi.
Blokada geopolityczna na Slacku
Najnowszym przejawem tego typu działalności jest Slack – niezwykle popularny rozbudowany komunikator internetowy świetnie nadający do koordynacji pracy wielu osób. Slack jest częstym wyborem niewielkich software house'ów – oferuje całkiem sporo za darmo, posiada możliwość przesyłania załączników oraz czytelny podział na kanały. Slack jest jednak zamkniętą usługą, zaś zamiast modelu p2p wykorzystuje (jak coraz więcej komunikatorów) infrastrukturę sieciową producenta. To zaś daje mu w zasadzie pełnię władzy – wieloosobowy projekt koordynowany na Slacku może w każdej chwili zostać sparaliżowany, jeśli zajdzie podejrzenie naruszenia regulaminu usługi.
Zapewne nie wzbudziłaby większego zaskoczenia blokada, gdyby Slack był na przykład wykorzystywany do dystrybucji pirackich treści czy złośliwego oprogramowania. Jak jednak zgłaszają coraz liczniejsi użytkownicy, administracja usługi wyłącza dostęp do Slacka, jeśli rozpozna, że użytkownik korzystał z niego na terenie objętym sankcjami Stanów Zjednoczonych. Nieodwracalnym zamknięciem konta kończy się wizyta na Kubie, w Iranie, Korei Północnej, w Syrii oraz na Krymie.
Powyższy komunikat zobaczył po wizycie w rodzinnym kraju doktorant z Vancouver irańskiego pochodzenia. Slack jasno oznajmia, że konto zostało zamknięte w wyniku regulacji Departamentu Skarbu oraz Departamentu Handlu Stanów Zjednoczonych i jest bezpośrednim rezultatem sankcji utrzymywanych przez Stany Zjednoczone. Najprawdopodobniej Slack ma w tym przypadku związane ręce, gdyż świadczenie w wymienionych krajach usług byłoby przez amerykańską administrację traktowane jako złamanie embarga.
Administracja potwierdza
Właściciele Slacka potwierdzili zamknięcie kont oraz to, że nie mają zamiaru przywracać do nich dostępu, jeśli użytkownik faktycznie przebywał w objętym sankcjami regionie. Jeśli zaś ktoś został potraktowany blokadą przez omyłkę, to może skontaktować się z administracją i prosić o ponowną weryfikację i przywrócenie dostępu. Sprawa jest jednak w toku – w USA nie brakuje głosów, że cyfrowe sankcje w wydaniu Slacka to przejaw dyskryminacji na tle narodowościowym i postulatów, by jak najszybciej zrezygnować z podobnych praktyk.