Z tego wpisu dowiesz się:
- jakie zachowania klientów powinny sprawić, że freelancerowi zapali się czerwona lampka?
- w jakich sytuacjach warto silniej zaznaczyć granice?
- kiedy lepiej zrezygnować ze współpracy z klientem niż podejmować ryzyko?
Wśród wielu zalet i korzyści bycia samemu sobie sterem, żeglarzem i okrętem, najbardziej kusząca jest perspektywa braku szefa i możliwość samodzielnego wyboru projektów i osób, z którymi chcemy współpracować. Niestety, rzeczywistość nie zawsze bywa tak różowa i, szczególnie początkujący freelancerzy, często gotowi są podjąć się każdego zlecenia, byle tylko nie stracić płynności finansowej. Istnieją jednak sytuacje, kiedy już na samym początku rozmów z klientem warto ostrożniej podejść do współpracy lub wręcz z niej zrezygnować, by uniknąć większych kłopotów.
Próbne zadanie za darmo
Prośba o wykonania testowego zadania w celach rekrutacyjnych to nierzadko spotykana strategia wśród zleceniodawców. Problem w tym, że można stracić czas przygotowując analizę czy makietę strony a do dalszych prac i tak zostanie zaangażowany ktoś inny. Dlaczego freelancer miałby pracować za darmo? Faza projektu podczas tworzenia aplikacji to zwykle koszt rzędu kilkunastu procent wartości zlecenia. Przed podjęciem się zadania, warto zabezpieczyć się odpowiednią umową, gwarantującą płatność a na przyszłość – mieć portfolio, do którego można odesłać niezdecydowanego klienta.
Umowa „na gębę”
Najpierw praca, potem kasa, najlepiej bez umowy? Nigdy nie warto brać na siebie takiego ryzyka. Projekt warto podzielić na etapy a raty płatności ustalić po realizacji każdego z nich. Szanujące się firmy biorą zwykle zaliczkę w kwocie odpowiadającej nawet połowie wartości projektu i nie rozpoczynają prac bez dokładnego określenia zasad współpracy na piśmie. Dlaczego wolny strzelec miałby działać na innych zasadach? Jeżeli klient zdecydowanie odmawia zgody na te warunki, lepiej odpuścić takie zlecenie niż uwikłać się w niekończące się poprawki lub nigdy nie zobaczyć wynagrodzenia za pracę.
Zlecenie na wczoraj
Takich klientów zwykle nie da się traktować poważnie. Jeśli ktoś liczy na to, że dostanie dobrej jakości kod pisany po nocach kosztem czasu z rodziną i zdrowia pozbawionego snu programisty – żąda niemożliwego. Chyba nie warto stawiać na szali swojej reputacji tylko dlatego, że ktoś nie potrafił się zorganizować. Owszem, zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, kiedy trzeba działać ASAP i, o ile nie zdarzają się regularnie, stałym klientom można w ten sposób pomóc. Warto jednak wtedy wycenić projekt tak, by kolejny raz odkładanie na wczoraj po prostu się nie opłacało.
Poprawki po innych
Inny developer namieszał i trzeba to naprawić? Zgoda na to najczęściej oznacza kłopoty i zszargane nerwy. Zwykle bowiem okazuje się, że drobny „lifting” (oczywiście w opinii klienta) zamiast godziny zajmuje dwa dni i dużo krócej i prościej byłoby napisać cały kod od nowa. Tylko jak wytłumaczyć klientowi, że poprzedni programista zupełnie się nie popisał i teraz za jeden projekt trzeba będzie zapłacić podwójnie? Najlepiej za taką współpracę już na wstępie podziękować.
Prośba o rabat
Większość zleceniodawców różnymi możliwymi sposobami będzie dążyła do tego, żeby zapłacić jak najmniej. Trudno się temu dziwić. Część z nich może posuwać się do manipulacji i odwoływać do rzekomych lepszych stawek konkurencji. Oczywiście w przypadku stałych klientów opłaca się czasami iść na kompromis. Wszystkim innym dobrze jest uświadomić, że niskie koszty idą w parze z niską jakością. Jeżeli nie docenią twoich umiejętności i doświadczenia, najlepiej sobie odpuścić.
Praca freelancera niesie ze sobą wiele swobody i możliwości kreowania swojej ścieżki rozwoju. Należy jednak pamiętać, że wiąże się również z dużym ryzykiem a to wymaga intensywniejszego niż w przypadku pracujących na etacie dbania o swoje interesy.