Branża gamingowa to ciężki biznes. Ciężki, bo zarobki nie są adekwatne do umiejętności, a często w najbardziej znanych spółkach gamedevowych, warunki pracy są odbiegające od wyobrażeń wielu graczy, którzy grają z pasji, ale nie chcą wybrać ścieżki kariery związanej z projektowaniem gier. Trudno się dziwić, skoro zła fama rozlała się już nawet poza branżę gamingową. A wszystko przez ten crunch. Czym jest zjawisku crunchu w branży gamingowej?
Szanuj pracownika swego, choć możesz mieć lepszego
Premiera ważnej gry się nieuchronnie zbliża, a pracownicy nie mają chwili wytchnienia, zwłaszcza że zdarzają się poważne wtopy – gdzieś nieopatrznie nawalił marketing, podając niewłaściwą datę premiery, którą trzeba było przesunąć, tu wyszły niedopracowania i liczne bugi, a przecież to miała być produkcja, która pobije swoim zyskiem wszystkie dotychczasowe! Dlaczego ktoś nawala? To podstawowe pytanie, które należy sobie zadać, zanim obwini się developerów, czy osoby z marketingu, które mogły (i najprawdopodobniej były) ekstremalnie przepracowane. I przez ekstremalnie nie mamy na myśli kilku nadgodzin w ciągu tygodnia.
Szefowie w branży gamingowej często wychodzą z założenia, że w końcu zatrudnili ludzi z pasją, którzy mogą się tam realizować, więc dlaczego narzekają na niskie zarobki, fatalne warunki pracy i niepłatne nadgodziny? Zwłaszcza przed premierą, kiedy przez dwa tygodnie, a nawet miesiąc trzeba zostać w biurze, nie wychodząc z niego aż do premiery, często jedząc śmieciowe jedzenie i uciekając w alkohol, w celu odreagowania. To nie jest historia na potrzeby artykułu. Takie sytuacje są nagminne w gamedevie, a to zjawisko nosi nazwę crunchu.
Od czego się zaczyna, czyli sygnały alarmowe
Jeden dzień nadgodziny, potem tydzień, potem miesiąc. Często bez możliwości powrotu do domu lub powrotu o późnych porach. Szef, który motywuje Cię do pracy, ale nie wypłaca nadgodzin, bo zamiast tego pozwala na nocleg w biurze. Prysznic i woda w cenie. Prąd też, bo siedzenie do późnych godzin nocnych powoduje większe zużycie energii elektrycznej. Najpierw jest hype, bo praca zespołowa, robimy razem super grę, będzie w nią grać cały świat, a to nasze palce zaprojektują kod, dzięki któremu najnowsza pozycja będzie prawdziwym bestsellerem!
Następnie lekkie zmęczenie i irytacja, gdy któryś dzień z rzędu wracasz do domu o 3:00 nad ranem, a za 3 godziny wstajesz do pracy. Wciąż jednak pasjonuje Cię ta praca, masz fajnych kumpli, z którymi jest o czym pogadać, jest fajnie. Mija kolejny miesiąc, wypłata się opóźnia, nie masz już dnia bez nadgodzin, ale przecież premiera jest już za kilka miesięcy. Żona nie widziała Cię od tygodnia, dzieci też, ale tłumaczysz się, że to praca, że musisz, że premiera. Powoli zaczyna coś w Tobie pękać.
Gdy idziesz na rozmowę do szefa, słyszysz, że on zatrudnia pasjonatów i przecież dobrze wiesz, że bez Ciebie nie byłoby tej gry! Wypłata będzie kolejnego dnia, możesz dziś też skończyć wcześniej pracę i wrócić do domu o normalnej porze. Wówczas myślisz jeszcze, że wszystko będzie okej. A za pół roku się wyśpisz, zabierzesz rodzinę na fajną wycieczkę. W końcu Twoja praca będzie skończona.
Ostatnie miesiące i tygodnie przed premierą gry działasz na automacie. Praca, jedzenie, spanie. Nie pamiętasz, co robiłeś wcześniejszego dnia. Czujesz się słabo, pijesz dużo energetyków i kawy, trzęsą Ci się ręce. Szef ciągle nie jest zadowolony, ciągle trzeba coś poprawiać, a premiera już blisko. Jesteś na tyle sfrustrowany tą sytuacją, że obiecujesz sobie zmianę pracy, jak tylko wyjdzie gra. W dzień premiery zastajesz na swoim biurku papiery rozwodowe i więcej nie pamiętasz, bo budzisz się w szpitalu.
To mogłaby być wymyślona historia, gdyby nie to, że wielu developerów pracujących dla gamedevu przeżyło ją na własnej skórze. W 2018 r. powstał pierwszy związek zawodowy w Polsce, w celu ochrony pracowników. Czy na świecie sytuacja wygląda inaczej? Niestety, mimo że Polska jest w czołówce europejskich firm gamingowych, na świecie wcale nie jest o wiele lepiej, jeśli chodzi o warunki pracy dla projektantów gier. No, może tam płacą za nadgodziny i szef ich częściej chwali, ale praca w gamedevie to praca dla ludzi z pasją, bez zobowiązań rodzinnych.
Crunch w firmach gamingowych powoli zaczyna być wypierany przez dobre praktyki, ale wciąż osoby pracujące w środowisku otrzymują wynagrodzenie nieadekwatne do swoich umiejętności oraz mają najwyższy współczynnik wypalenia zawodowego w branży. Zanim zaczniesz narzekać na bugi w swojej ulubionej grze, drogi graczu, przeczytaj ten artykuł i pomyśl, czy chciałbyś być na miejscu jej twórców