Podczas konferencji deweloperskiej Build nie mogło zabraknąć jednej z największych gwiazd w portfolio Microsoftu ostatnich tygodni – mowa rzecz jasna o przeglądarce Edge bazującej na znanych z Chromium silnikach V8 i Blink. O nowej domyślnej przeglądarce Windowsa 10 dowiedzieliśmy się jeszcze więcej, także w tak kluczowych kwestiach, jak mechanizmy chroniące prywatność czy dostępność narzędzi deweloperskich.
Zacznijmy jednak o nowości kierowanych do zwykłych użytkowników. Tych zapewne zainteresują Kolekcje, czyli wbudowany w przeglądarkę schowek, w którym przechowywać można skopiowane ze stron treści, linki, notatki, itd. Kolekcje wyświetlane są na panelu bocznym przeglądarki, istnieje możliwość synchronizacji oraz udostępniania kolekcji innym aplikacjom, a także eksport do programów pakietu biurowego Office.
Podczas Builda zaprezentowane zostały także mechanizmy ochrony prywatności użytkowników nowego Edge’a. Na razie jednak Microsoft nieszczególnie ma się czym chwalić – ot, okienko z informacjami o skryptach śledzących dostępne z poziomu omniboksa oraz trzy ustawienia ochrony przed śledzeniem – nieograniczone, zrównoważone i nieograniczone. Ciekawiej zapowiada się możliwość automatycznej zmiany user-agenta, w celu wymuszania na stronach optymalnych ustawień.
Zobacz też: Nowy chromopodobny Edge – wielki triumf Open Source czy narodziny monstrum?
Więcej wiemy już także o narzędziach deweloperskich, jakie oferował będzie chromopodobny Edge. Nie ma zaskoczeń – podobnie jak cała przeglądarka, będą one bazować na rozwiązaniach z Chromium, czyli Chromium DevTools. Microsoft chwali się, że Edge pozwoli na inspekcję zarówno zwykłych witryn, jak i Progressive Web Apps i aplikacji przygotowanych na bazie będącego w fazie testów WebView 2. Narzędzie to pozwala aktualnie na uruchamianie pseudonatywnych aplikacji Win32.
Microsoft oficjalnie potwierdził także doniesienia o trybie kompatybilności z Internet Explorerem. Nie powinno to nikogo dziwić, dla wielu kluczowych korporacyjnych klientów Microsoftu możliwość dalszego korzystania z przeglądarkowych aplikacji wykorzystujących kontrolki ActiveX ma znaczenie strategiczne. Funkcja nazwana „Enterprise Mode” pozwoli na ich uruchamianie w nowym Edge’u bez konieczności korzystania z oddzielnej instancji IE.
Zobacz też: Monopolista gorszy od Microsoftu? Firefox przez całe lata ofiarą sabotażu Google
Na sam koniec zostawiliśmy kwestię dostępności Edge’a na różnych systemach operacyjnych. Najlepiej podsumowuje ją chyba cytat z samego komunikatu: „ponieważ nowy Edge będzie wieloplatformowy, funkcje będą działać tak samo na Windowsie i macOS-ie” – czytamy. Wiemy już zatem, jak Microsoft pojmuje wieloplatformowość. Nie wiemy natomiast nadal, kiedy i czy nowy Edge pojawi się na Linuksie, gdzie w pewnym sensie – wszak WebKit ma swoje korzenie w KDE – ma swoje korzenie.