Minęło ponad 15 lat, odkąd Microsoft został ukarany przez Unię Europejską rekordową grzywną za nadużywanie pozycji lidera rynku. W rezultacie Redmond musiało zapłacić blisko pół miliarda euro oraz umożliwić użytkownikom wybór w zakresie m.in. domyślnej przeglądarki internetowej i odtwarzacza multimedialnego. Dziś jednak to Microsoft występuje w roli oskarżyciela o praktyki monopolistyczne i wzywa rządzących w USA i Europie do podjęcia działań. Choć nie zostało to powiedziane wprost, na celowniku jest przede wszystkim Apple.
W roli wspomnianego oskarżyciela wystąpił Brad Smith, zasiadający od blisko 30 lat w kierownictwie Microsoftu. Podczas zorganizowanej przez Politico konferencji, odniósł się on do zarzutów dotyczących praktyk monopolistycznych, jakie pod adresem Apple sformułowała w ostatnim czasie Komisja Europejska. Choć Smith nie wskazał bezpośrednio korporacji Tima Cooka, kontekst jest oczywisty. Smith stwierdził bowiem, że administratorzy sklepów z oprogramowaniem realizują podejście znacznie bardziej szkodliwe niż to, za które przed laty surowo ukarany został Microsoft:
Nakładają warunki, które coraz bardziej świadczą o tym, że jest tylko jeden sposób, aby wejść na ich platformę, czyli przez bramę, którą sami utworzyli. W niektórych przypadkach nakładają bardzo wysoką marżę, nawet do 30% przychodów trafia do właścicieli sklepów.
Microsoft oskarża zatem Apple, a niewykluczone, że w jakimś stopniu także Google (choć tam wspomniane marże są niższe), że utrudniają twórcom oprogramowania dostęp do użytkowników ich systemów operacyjnych, żądając w zamian części pieniędzy, jakie generują aplikacje. Nie sposób twierdzić, że spostrzeżenie to jest jakkolwiek odkrywcze, niemniej bodaj po raz pierwszy pada ono z ust przedstawiciela kierownictwa Microsoftu. Ten jednak na tym nie poprzestaje i nawołuje regulatorów do przyjrzenia się administratorom sklepów:
Nadszedł czas, mówię tutaj zarówno o Waszyngtonie, jak i o Brukseli, aby znacznie więcej uwagi poświęcić dyskusji o charakterze sklepów z aplikacjami, zasadach, jakie w nich panują, cenach i marżach, jakie są narzucane, i czy na pewno w prawie anytmonopolowym znajdziemy uzasadnienie dla wszystkich rzeczy, które się tam dzieją.
O ile spostrzeżenia Brada Smitha są całkiem trzeźwe, tak trudno oczekiwać, aby przekonały one samych użytkowników. Ci zakochali się bowiem w wygodnej i łatwej w obsłudze formie dystrybucji oprogramowania, jaką są sklepy pokroju App Store’a czy Google Play. Ba, wielokrotnie przekonywaliśmy się, że za wszelkie problemy z działaniem aplikacji spowodowane przez Google czy Apple obwiniane są nie korporacje utrzymujące sklepy, lecz sami twórcy aplikacji. Ci ostatni zapewne obiema rękami podpiszą się pod apelem Smitha, ale to jeszcze nie znaczy, że w jakimkolwiek stopniu świadomi wspomnianych wątpliwych praktyk staną się użytkownicy.
Nie sposób także oprzeć się wrażeniu, że żaden przedstawiciel Microsoftu nigdy nie pozwoliłby sobie na uwagi tego typu, gdyby równie ugruntowaną pozycją jak App Store czy Google Play cieszył się Microsoft Store. Na rozwój tego ostatniego Microsoft zdaje się mieć jednak niewiele pomysłu, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę przyszłość interfejsów programistycznych Windowsa, jaką rysuje Project Reunion. Nie zmienia to faktu, że sklepy z aplikacjami, którymi chyba trochę się zachłysnęliśmy, zaczynają być dla nas problemem. Dotyczy to także świata Linuksowego, gdzie coraz śmielej w kwestii zawładnięcia dystrybucją oprogramowania poczyna sobie Canonical.