Na początku maja Panos, niegdyś szef działu rozwijającego w Microsofcie urządzenia Surface, a dziś kierujący całym departamentem Windowsa, ogłosił dość niespodziewanie, że dostępność Windowsa 10X nie będzie ograniczona tylko do urządzeń z dwoma wyświetlaczami i zawita także na sprzęt o bardziej tradycyjnej konstrukcji. Niestety, wygląda na to, że będzie to niosło za sobą pewne utrudnienia dla użytkowników.
Koniec marzeń o UWP
Microsoft znajduje się w niełatwej sytuacji. Korporacja zdała sobie już na szczęście sprawę, że przyszłość Windowsa, w którym jedynym będącym w użyciu interfejsem API jest Universal Windows Platform to mrzonka. Do Microsoft Store wpuszczono (choćby w postaci gier komputerowych) aplikacje Win32, a kierunek rozwoju narzędzi deweloperskich jasno pokazuje, że czeka nas unifikacja. Polegać ona będzie na udostępnianiu twórcom aplikacji Win32 narzędzi zarezerwowanych dotąd dla UWP, a nie odwrotnie.
Niestety, aplikacje Win32 mają swoje wymagania, które powstrzymują Microsoft przed podejmowaniem odważniejszych decyzji sprzętowych, np. w postaci skupienia się na ARM-owej wersji Windowsa 10. Emulacja x86 na potrzeby starszego interfejsu API nie może przekonywać użytkowników, dla których Windows to przede wszystkim system pecetowy i desktopowy, i którzy niechętnie spoglądają na mobilne eksperymenty z konstrukcjami hybrydowymi.
Z jednej strony Microsoft musi trwać przy Win32, a z drugiej zapewne zdaje już sobie sprawę, że architektura x86, ze swoimi podatnościami sprzętowymi i opóźnieniami w dostawach procesorów Intela, to obecnie na rynku konsumenckim ślepy zaułek.
Windows 10X (na razie) nie pomoże
Można byłoby oczekiwać, że rozwiązaniem patowej sytuacji będzie Windows 10X, zwłaszcza po podjęciu decyzji o jego dostępności także na klasycznych laptopach, w których można byłoby montować procesory ARM. Windows 10X dysponować ma trzema rodzajami kontenerów, w których uruchamiane będą kolejno aplikacje Win32, UWP oraz MSIX. W zasadzie od momentu ogłoszenia pierwszych informacji o architekturze Windowsa 10X pojawiały się wątpliwości co do wydajności takiego rozwiązania. Jak się okazuje, słusznie.
Mayank Parmar z redakcji Windows Latest, powołując się na swoje źródło w Microsofcie, donosi, że w Redmond mają nie lada problem ze wspomnianymi kontenerami Win32. Spadki wydajności mają być aktualnie tak dotkliwe, że będą nie do zaakceptowania dla zwykłego użytkownika. Ponadto aplikacje Win32 działające wewnątrz swoich kontenerów wciąż nie są w stanie uzyskać dostępu do API systemu powiadomień w Windowsie, gdy są zminimalizowane. Ponadto nieobsługiwane będą aplikacje Win32 działające na tacce systemowej oraz programy wprowadzające modyfikacje do Eksploratora Windows, własne konfiguracje okien czy aplikacje pozwalające na personalizację klawiatury i myszy.
Wyzwań jest zatem sporo. Zwłaszcza że mowa o mankamentach, które zauważą nie tylko windowsowi power userzy, lecz także niezaawansowani użytkownicy. Ci zapewne nie zdają sobie nawet sprawy z podziału na UWP i Win32, jednak bez tego drugiej interfejsu API nie będą w stanie korzystać z lwiej części wykorzystywanych dotąd na co dzień narzędzi. Pocieszeniem może być natomiast, że Microsoft nie śpieszy się z udostępnieniem Windows 10X i, przynajmniej według przecieków, chce dostarczyć na rynek ukończony produkt.
