GitHub zaprezentował dziś nową wersję swojego desktopowego klienta. Najnowsze wydanie oznaczone jest okrągłym numerem 2.0, co powinno zobowiązywać do implementacji wielu nowości. W przypadku GitHuba 2.0 tak właśnie jest – wsłuchano się przede wszystkim w głos społeczności i to na podstawie jej postulatów opracowano lwią część nowości.
Największą nowością jest możliwość zapisywania wprowadzonych zmian „na potem”, czyli tzw. stashing. Jeśli zachodzi konieczność przejścia do innej gałęzi, pulpitowy klient GitHuba pozwala już na zapisanie wprowadzonych zmian w bieżącej, ale bez konieczności commitowania ich. Zostają one sobie właśnie „na później”, gdy możliwy będzie już powrót do pierwotnej gałęzi, lub mogą zostać przeniesione do nowej gałęzi.
Kolejna nowość w wersji 2.0 dotyczy konfiguracji rejestru commitów. Odtąd możliwe jest odsianie z nich wszystkich merge’y, gdyż właśnie w ten sposób preferują wykorzystywać historię w Gicie niektóre zespoły. Oczywiście nadal istnieje możliwość korzystania z dotychczasowych ustawień, które dopuszczają w historii zarówno żądania merge, jak i commit.
Zobacz też: GitHub Sponsors: programiści Open Source będą mogli zarabiać na GitHubie!
Oczywiście nowa wersja GitHuba byłaby niekompletna, gdyby nie nowości z kategorii ulubionych przed administrację serwisu, jak i zespołu zajmującego się rozwojem edytora Atom – chodzi oczywiście o współpracę. GitHub chwali się w tym zakresie dużymi postępami od premiery wersji 1.0 – dotyczy to na przykład systemu przywoływania współautorów commitów czy nawet obsługi emoji.
GitHub podzielił się też swoimi planami odnośnie przyszłości – najważniejszym celem jest pogłębianie integracji pomiędzy samym serwisem a desktopowym klientem. Odbywać się to będzie na przykład poprzez możliwość otwierania z poziomu przeglądarki konkretnych lokalizacji w kliencie – w pierwszej kolejności obsługiwane będą żądania pull.
Najnowszą wersję desktopowego klienta GitHuba można pobrać z oficjalnej strony programu. Jest on dostępny wyłącznie na Windowsa i macOS-a.
Zobacz też: Wiadomo więcej o włamaniach na konta Git – przyczyniły się same ofiary