Pod koniec stycznia Google dopisało kolejny rozdział do trwającej od dekady batalii sądowej z Oracle. Choć Android już od trzech lat korzysta z OpenJDK i wpływ rozstrzygnięcia na przyszłość systemu będzie dla końcowego użytkownika niewielki, to sprawę Oracle v. Google zwrócone są oczy całej branży. W USA panuje prawo precedensowe i wyrok wpłynie na orzecznictwa w kolejnych sprawach.
Java w Androidzie – spór trwa od 10 lat
Gwoli przypomnienia – sąd już raz orzekł, że Google naruszyło własność intelektualną Oracle poprzez wykorzystanie fragmentów kodu Javy i wywołań API w celach komercyjnych niezgodnie z licencją, w której posiadanie Oracle weszło po przejęciu Sun. Linią obrony Google było wykorzystanie własności intelektualnej Oracle w Androidzie w ramach tzw. dozwolonego użytki, czyli w celach niekomercyjnych. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego, który przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia sądowi II instancji i ten przyznał Oracle rację.
W styczniu Google ogłosiło, że do Sądu Najwyższego trafił wniosek o przekazanie akt sprawy z powrotem do Sądu Najwyższego Stanu Zjednoczonych. Jak wówczas wyjaśnił nam prawnik Mateusz Lisiecki, był to pierwszy krok, by zaskarżyć wyrok II instancji. Dalsze losy sporu są teraz w rękach Sądu Najwyższego – może on odrzucić wniosek Google i tym samym raz na zawsze rozstrzygnąć sprawę na korzyść Oracle lub – z uwagi na interes społeczny – przyjrzy się argumentom wysuwanym przez Google, czyli użyciu kodu i wywołań API Javy w ramach dozwolonego użytku.
Zobacz też: Oracle v. Google: kolejny rozdział sprawy kluczowej dla przyszłości oprogramowania
Oracle składa Brief in Opposition
Na odpowiedź Oracle musieliśmy czekać aż dwa miesiące. Korporacja przekazała Sądowi Najwyższemu tzw. Brief in Opposition, dokument podważający zasadność wniosku Google. Na 46 stronach Oracle nie pozostawia wniosku Google suchej nitki, wskazując między innymi, że sprawa została już rozpatrzona, zaś argumentacja Google nijak się nie zmieniła. Ponadto Oracle wskazuje także, że praktyki Google spowodowały „niepoliczalne szkody rynkowe” i stanowił „typowy przykład naruszenia praw autorskich”.
Oczywiście w tej batalii Google ma wielu potężnych zwolenników, wśród nich jest między innymi Microsoft, Red Hat, a nawet Mozilla. Nic dziwnego, anglosaskie common law może zaważyć na losach całej branży. Uwagę zwraca jednak w całej sprawie jeszcze jedna kwestia, którą również można odnieść do całej branży IT. Ogromne korporacje dysponują potężnymi działami prawnymi i nawet jeśli pod względem technicznym spór nie jest szczególnie skomplikowany, na wyroki musimy czekać lata czy wręcz dekady.