Blog IT, Blog Marketing

Kult zap_dolu. Jak popsuliśmy sobie etos pracy

Kult zap_dolu. Jak popsuliśmy sobie etos pracy

Tomasz Staśkiewicz , 14.10.2022 r.

Wybiła 17.02 kiedy do pokoju weszła moja szefowa. Była na mnie wyraźnie zła. Kończyłem właśnie jakąś tabelkę i powiedziałem, że potrzebuję jeszcze 10 minut i ktoś kiedyś zamknie.

- Tomek, but there is already noone in the office - rzuciła zniecierpliwiona. Chwilę mi zajęło zrozumienie tego, co właśnie powiedziała. Słowa rozumiałem, ale sytuacja wydała mi się abstrakcyjna. To był mój pierwszy dzień pracy w biurze w Holandii. Przeżyłem szok.

Jestem z pokolenia, które na rynek pracy wchodziło jeszcze w latach 90-tych. O tamtym czasie krążą legendy. Zasuwaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, budując swoje poczucie własnej wartości na tym, jak ciężko pracujemy. Mi samemu zdarzało mi spędzać noce w biurze, mój szef zasnął ze zmęczenia w trakcie spotkania. A z drugiej strony, traciliśmy niezliczone godziny na papieroski, gadki-szmatki i wypełnianie długiego dnia trocinami. W złym tonie było zrobić wszystko w osiem godzin. W dobrym – pokazać, jak ciężko pracujemy, nabijając godziny. Nawet, jak wiele z nich marnowaliśmy.

W tamtych czasach przez rok odwlekałem operację. Od własnego zdrowia wyżej stawiałem projekty zawodowe. Wiem, że nie byłem jedyny, który tak ustawił sobie priorytety.

Zgniłe fundamenty

Nasza wiara w turbokapitalizm trafiła wtedy na podatny grunt zbudowany z PRL-owskiego podejścia do pracy i feudalnej mentalności przełożonych. Nie chcieliśmy być, jak nasi rodzice, którzy o 15.00 byli w domu. W PRL-u ludzie udawali, że pracują, a pracodawcy – udawali, że płacą. My wierzyliśmy, że wypruwając sobie żyły, osiągniemy sukces. Odmienialiśmy to słowo przez wszystkie przypadki. Tak nazywał się pierwszy prywatny wysokonakładowy miesięcznik (z cringe’owym wedle dzisiejszych standardów podtytułem „Magazyn nie tylko dla Panów”, ale to temat na zupełnie inną historię).

O feudalnym modelu zarządzania (spadek jeszcze po czasach Polski szlacheckiej) często pisał i mówił Jacek Santorski. Menedżer traktuje firmę jakby była jego folwarkiem, a pracownicy – chłopami pańszczyźnianymi. Sprowadzało to relację przełożony-podwładny do zarządzania poprzez polecenia, rozkazy. Tę spuściznę dobrze to widać w modelu wymiarów kultury Geerta Hofstede. Dystans władzy (Power Distance) jest w Polsce (68) znacznie większy niż w krajach zachodnich – np. 35 w Niemczech, które uchodzą za kraj, w którym ważna jest hierarchia. Oczywiście to i tak nic, w porównaniu do wyniku Rosji (93).

Dopiero, kiedy zobaczymy cały kontekst rynku pracy lat 90-tych, można zrozumieć, na jak podatny grunt padło nasionko „kultu zap*dolu”. To właśnie połączenie amerykańskiej wizji sukcesu, PRL-owskiego podejścia do obowiązków i feudalnego mentalu, zaowocowało nadgodzinami wliczonymi w wynagrodzenie, niewychodzeniem z pracy przed szefem czy licytowaniem się, kto dłużej pracował bez przerwy.

Przymus sukcesu

I teraz, żeby było jasne, nie twierdzę, że da się osiągnąć sukces (czymkolwiek on jest) bez ciężkiej pracy. Wiem doskonale, że dojście do nawet średniego poziomu umiejętności wymaga wielu przepracowanych godzin. Tak samo w sporcie, sztuce, jak i w życiu zawodowym. Wysiłek, jest warunkiem sin equa non – bez niego nie da się dojść na szczyt. Sęk w tym, że nie każdy chce tam iść. Wielu osobom wystarczy wejście na jakiś poziom w firmie. I mają do tego święte prawo. Nikt jednak nie ma prawa wykorzystywać innych do realizacji swoich ambicji.

Właśnie w takich warunkach wyrośli nasi krajowi wielcy mobberzy, którzy „kult zap*dolu” podnieśli niemal do statusu religii. Przez ostatnie dziesięciolecia tworzyli wokół siebie twierdzę zbudowaną na poczuciu nieomylności i wizerunku pracowego „macho” (dotyczy również kobiet). Własnym sukcesem próbowali legitymizować nierealistyczne wymagania wobec innych. 30 lat zajęło nam zrozumienie, że tak nie musi być. To, że właśnie teraz zaczynają wychodzić na wierzch ich historie wynika w dużym stopniu z tego, że a na rynek pracy weszło pokolenie, dla którego sukces programu telewizyjnego sprzed 20 lat nie ma już żadnego znaczenia. Za to dużo ważniejsze jest to, jakim ktoś jest człowiekiem tu i teraz.

Raz jeszcze podkreślę, że nie chcę w ten sposób deprecjonować kultu ciężkiej pracy. Sęk w tym, że jedyną osobą, od której możemy wymagać ponadnormatywnych poświęceń, jesteśmy my sami. Nie inni. Dlatego wywiad, którego Grażyna Kulczyk udzieliła w Forbesie we wrześniu 2022 roku, tak poruszył pół Polski. Deklarowała, że sama pracowała po 20 godzin i dzięki temu doszła na szczyt, a młodzi nie chcą zostawać po godzinach. Tymczasem wiele osób, które nawet, gdyby pracowały równie intensywnie, do tego szczytu nie zbliżą się nawet na odległość jednego pokolenia. I to nie jest kwestia lenistwa, ale najczęściej miejsca i czasu, w którym się znaleźliśmy. Nie jest przypadkiem, że Steve Jobs i Bill Gates urodzili się 1955 roku w USA.

Wyzwania na dziś

Jednym z największych wyzwań menedżera obecnie jest takie zaplanowanie pracy, żeby umieć wykorzystać potencjał osób, które nie chcą brać udziału w wyścigu szczurów, nie mają ambicji, żeby być przedsiębiorcami czy piąć się po korporacyjnej drabinie kariery. Takich osób jest coraz więcej i trzeba to zaakceptować.

Starsze pokolenia, jak baby boomers czy pokolenie X, pracowały po to, by przetrwać. Największą motywacją było zapewnienie sobie i rodzinie podstaw egzystencji. Byliśmy skłonni zaakceptować dużo niedogodności. Pokolenie Y miało już zapewnione podstawy przez rodziców. Dla nich motywacją jest zapewnienie sobie odpowiedniego standardu życia. Najmłodsze pokolenie – do standardu już przywykło. Ono stawia na jakość życia. A możliwość podnoszenia tej jakości widzi przede wszystkim w obszarze poza pracą.

Dlatego młodzi świetnie się sprawdzają w pracach, które są ich pasją. Wolą i mają odwagę być barberem czy piwowarem na własnych zasadach niż menedżerem średniego szczebla w miejscu, którego nie lubią. I choć nam, wychowanym w kulcie zap*dolu, może się to na początku wydawać niezrozumiałe, to za tą kontestacją stoi duża umiejętność dbania o siebie, swój dobrostan. Szkoda, że nie potrafiliśmy tego wdrożyć te 25-30 lat temu.

Najnowsze oferty pracy:

Polecane wpisy na blogu IT:

Szukasz pracownika IT?

Dostarczymy Ci najlepszych specjalistów z branży IT. Wyślij zapytanie

Wyrażam zgodę TeamQuest Sp. z o.o. na przetwarzanie moich danych osobowych w celu marketingu produktów i usług własnych TeamQuest, w tym na kontaktowanie się ze mną w formie połączenia telefonicznego lub środkami elektronicznymi.
Administratorem podanych przez Ciebie danych osobowych jest TeamQuest Sp. z o.o., z siedzibą w Warszawie (00-814), ul. Miedziana 3a/21, zwana dalej „Administratorem".
Jeśli masz jakiekolwiek pytania odnośnie przetwarzania przez nas Twoich danych, skontaktuj się z naszym Inspektorem Ochrony Danych (IOD). Do Twojej dyspozycji jest pod adresem e-mail: office@teamquest.pl.
W jakim celu i na jakiej podstawie będziemy wykorzystywać Twoje dane? Dowiedz się więcej