Blog IT, Blog Marketing

O czym ćwierkają znudzone małpy i dlaczego wartość ich NFT wzrosła w ciągu nocy bardziej niż wartość obrazów Picassa?

O czym ćwierkają znudzone małpy i dlaczego wartość ich NFT wzrosła w ciągu nocy bardziej niż wartość obrazów Picassa?

Tomasz Staśkiewicz , 16.11.2021 r.

Rok 2000, jedna z warszawskich agencji reklamowych. Pracownicy grają w Quake 3 Arena. Każdy przy swoim komputerze w sali na parterze (Niebiescy) współpracuje w sieciowej rozgrywce, by odebrać flagę siedzącym w piwnicy Czerwonym. Kolejny, nieudany atak. Niebiescy rozproszeni po komnatach cyfrowego świata, Czerwoni przechodzą do kontry. Na sali ktoś krzyczy:

– Wszyscy do jednego pomieszczenia! Musimy się naradzić!

Dopiero po chwili ktoś inny ze śmiechem zauważa, że przecież SĄ w jednym pomieszczeniu i mogą rozmawiać!

Ta anegdota pokazuje nie gorzej niż analizy statystyczne, jak ważne są nasze przyzwyczajenia i jak ważne jest dla nas MIEJSCE. Nie tyle w realnym świecie, co w naszych głowach. Miejsce, choćby było wirtualne, choćby miało formę klubu – jest nam potrzebne. Prawdopodobnie dlatego Zuckerberg i twórcy Fortnite uwierzyli w metaverse, czyli sieć metamiejsc. I dlatego czterej kumple, obserwując twitterowe społeczności zainteresowane algorytmami blockchain i kryptowalutami, wpadli na pomysł, by stworzyć dla nich Bored Ape Yacht Club. Zgodnie z relacją Samanthy Hissong na łamach „Rolling Stone”, pomysłodawca nie umiał programować w Java Script, nie znał też solidity code – języka smart kontraktów. Zadzwonił do znajomych studiujących informatykę i tak wyłonił się zespół twórców BAYC.

Dom cyfrowych snobów

Jeśli wierzyć artykułowi, nazwa BAYC miała określać klub dla nowych milionerów, którzy wzbogacili się na „apingu”, czyli inwestowaniu w niepewne kryptowaluty, zwane shitcoinami. Milionerów prawdopodobnie zbyt teraz znudzonych, by robić coś więcej niż tworzenie memów i dyskutowanie o rynku albo o blockchainie.

Czy Blockchain zastąpi banki? I co na to Twój notariusz?

Zanim wrócimy do szybującej wartości NFT znudzonych małpiszonów, wyjaśnijmy rolę blockchain. Jak zawrzeć transakcję lub umowę z kimś, kogo nie znamy? Dotychczas potrzebowaliśmy zaufanego, „centralnego” pośrednika (banku, emitenta waluty, notariusza). W świecie cyfrowym tę rolę zaczął pełnić algorytm blockchain i mówi się, że wyeliminuje pośredników. W uproszczeniu: dzięki temu, że każdy może zobaczyć, co jest zapisane w łańcuchu, ale nikt nie może tego zmienić, można temu zapisowi ufać. Nowe informacje zapisywane są kryptograficznie, w sieci identycznych kopii rozproszonych. Dzięki temu nie da się sfałszować łańcucha, zniszczyć go, ani zamienić bloku na inny. Można ufać, że nieznajomy wywiąże się ze swojej deklaracji, jeśli pośredniczy w tym blockchain.

Łamanie kości łatwiejsze niż złamanie blockchaina

Algorytm blockchain na razie wydaje się być bezpieczny. Z pewnością przyczyni się do zmian sposobu w jaki żyjemy i w jaki zawieramy transakcje. Warto jednak pamiętać, że oszuści nie znikną. Zamiast łamać sam algorytm, wykorzystają raczej socjotechnikę lub poddadzą cię torturom by przejąć twoje tokeny NFT i byś wyjawił klucze prywatne do portfela z bitcoinami. Przed tym notariusz – przynajmniej w cyfrowym świecie – raczej już nikogo nie ochroni.

Taki los spotkał Zaryna Dentzela, przedsiębiorcę internetowego, którego zamaskowani napastnicy zmusili torturami by wyjawił klucze prywatne do portfela z bitcoinami. Stracił w ten sposób miliony dolarów.

Nader Fascynujący Taboret? Niepowtarzalna Figurka Tyranozaura? NFT: rewolucja tokenizacji

Blockchain to nie tylko kryptowaluty. To najbezpieczniejszy sejf, jaki wynaleziono do tej pory. Wyobraźcie sobie przechowywanie swojej niepowtarzalnej, wartościowej rzeczy (dzieła cyfrowej sztuki albo aktu własności działki) w tysiącach kopii. Rozproszonych na całym świecie. Odpornych na fałszerstwo lub zniszczenie. Wystarczy tę rzecz stokenizować, czyli powiązać z niepowtarzalnym certyfikatem NFT.

Czym NFT różnią się od kryptowalut?

Gdy pożyczysz komuś banknot dziesięciozłotowy, a on odda ci inny, ale o tym samym nominale, wszystko jest w porządku. Podobnie działają kryptowaluty. Tokeny NFT to coś nowego mimo, że również bazują na technologii blockchain. Ich „niewymienność” oznacza wyjątkowość. Nie może istnieć drugi taki sam token. Nikt inny nie może mieć tokena, który masz ty. Nie jest do końca jasne, czy np. można stokenizować dwa razy tę samą rzecz i tak próbować oszustwa. Dlatego prawnicy i notariusze prawdopodobnie zachowają swoje posady jeszcze przez jakiś czas. Przynajmniej ci, którzy zatrudnią specjalistów od NFT albo rozszerzą swoje cyfrowe kompetencje. Mimo takich niepewności, tokenizacja otwiera trudną dziś do przewidzenia liczbę nowych zastosowań. I trudno się dziwić, że jako jedni z pierwszych sięgnęli po nią artyści, ku uciesze marszandów.

Niektórzy z nas pamiętają, jak zmienił się internet, gdy zezwolono na jego komercyjne zastosowania. Właśnie jesteśmy świadkami podobnej rewolucji w dziedzinie sztuki cyfrowej.

Analogia do fotografii analogowej i rewolucji przemysłowej narzuca się natychmiast. Fotografia była córką tej rewolucji. Najwyższym osiągnięciem mechaniki, optyki i chemii. Spierano się, czy można ją zaliczyć do sztuki. Później, kiedy nie było już co do tego wątpliwości, problemem stała się jej wrodzona zdolność do nieograniczonego tworzenia identycznych kopii, której nie dało się pogodzić ze snobizmem. Dlaczego kolekcjoner miałby płacić dużo za fotografię, skoro możliwe było zrobienie nieograniczonej liczby kopii? W odpowiedzi wymyślono system odbitek kolekcjonerskich, stosowany do dziś. Rozwiązanie bazowało na zaufaniu, potwierdzonym przez centralne instytucje – galerie i rynek sztuki. Artysta deklarował, że stworzy z matrycy, jaką był negatyw, maksymalnie 5 do 10 kopii – i tylko one będą mieć wartość na rynku. Ponieważ zaufanie i ceny to sprawa względna, niektórzy artyści publicznie niszczyli swoje negatywy, co przekładało się na wzrost wartości istniejących odbitek. Przez wiele lat to działało, aż nastała rewolucja cyfrowa, a z nią pojawiła się nowa-stara przeszkoda: łatwość tworzenia nieodróżnialnych, cyfrowych kopii. Z tego powodu sztuka cyfrowa nie cieszyła się zainteresowaniem większości kolekcjonerów, choć funkcjonowała już w obiegu muzealnym, czy wystawowym. Aż do dziś. Jesteśmy właśnie świadkami, jak dzięki technologii blockchain i NFT, handel wkracza w świat sztuki cyfrowej.

Sztuka cyfrowa NFT: narzędzie dla kolekcjonerów, czy do prania pieniędzy?

Już przed rewolucją cyfrową handel sztuką nie był wolny od nomen omen sztucznego pompowania wartości. Przeciw takim mechanizmom występował np. Banksy, w rezultacie osiągając... milionowe ceny za swoje dzieła. Autentyczność okazuje się dziś jedną z najbardziej pożądanych cech. Ale w cenie są też moda i utrzymywanie się na fali. NFT dodaje w „bonusie” pewny, rozproszony system wielu równoległych kopii jednego oryginału i niemożliwość zniszczenia. Brzmi, jak ziszczenie marzeń kolekcjonerów. Nic dziwnego, że cyfrowe certyfikaty NFT zaczynają osiągać wyższe ceny niż wcześniej dzieła materialne.

Wróćmy do małp. Bliżej im do sztuki, czy do kolekcjonerskich kart baseballistów?

Warto odróżnić dzieła sztuki z certyfikatem NFT od przedmiotów kolekcjonerskich. Tokeny Bored Apes wydają się raczej współczesnymi numizmatami ale dają też swoim właścicielom specyficzną funkcjonalność – są biletami do klubu, poświadczeniami tożsamości, dowodem przynależności do grupy. Pożądanie podobnych benefitów łatwo odnaleźć wśród kolekcjonerów sztuki niecyfrowej. Dodatkowym wiatrem w żagle Bored Apes jest zaangażowanie się znanego z rynku sztuki domu aukcyjnego Christie's a także magazynu „Rolling Stone”. Jak wiadomo z historii – sztuka staje się sztuką wtedy, gdy zostanie za taką uznana. Być może właśnie jesteśmy tego świadkami. Na razie nie wiadomo, czy obrazki z małpami znajdą się w podręcznikach historii. Wiadomo, że aby przewidzieć, które dzieła będą miały wartość w przyszłości, warto mieć specjalistyczną wiedzę. Teraz nie tylko z zakresu sztuki współczesnej, ale też ekonomii i najnowszych trendów rozwoju IT.

Najnowsze oferty pracy:

Polecane wpisy na blogu IT:

Szukasz pracownika IT?

Dostarczymy Ci najlepszych specjalistów z branży IT. Wyślij zapytanie

Wyrażam zgodę TeamQuest Sp. z o.o. na przetwarzanie moich danych osobowych w celu marketingu produktów i usług własnych TeamQuest, w tym na kontaktowanie się ze mną w formie połączenia telefonicznego lub środkami elektronicznymi.
Administratorem podanych przez Ciebie danych osobowych jest TeamQuest Sp. z o.o., z siedzibą w Warszawie (00-814), ul. Miedziana 3a/21, zwana dalej „Administratorem".
Jeśli masz jakiekolwiek pytania odnośnie przetwarzania przez nas Twoich danych, skontaktuj się z naszym Inspektorem Ochrony Danych (IOD). Do Twojej dyspozycji jest pod adresem e-mail: office@teamquest.pl.
W jakim celu i na jakiej podstawie będziemy wykorzystywać Twoje dane? Dowiedz się więcej