Za niecałe dwa tygodnie dowiemy się jak będzie wyglądała przyszłość tego systemu operacyjnego.
Zaraz, Windows 10 nie miał być ostatnim Windowsem?
Microsoft zapowiedział, że 24 czerwca firma ujawni „jakieś” informacje o „następnej generacji” systemu Windows, jakkolwiek to się nazwie – Windows 10 21H2 czy Windows 11. Jedną z nowości ma być mają być zmiany w interfejsie użytkownika (UI), ujmowane jako projekt pod nazwą „Sun Valley”. To, czy rzeczywiście nastąpią jakieś istotne zmiany czy modyfikacje albo czy otrzymamy nowe funkcjonalności a nie tylko jakiś facelifting, nie jest na razie jasne.
Ale zaraz… przecież pamiętamy, że sześć lat temu Microsoft nazwał system Windows 10 ostatnim systemem Windows w historii. To się nie podoba obecnym klientom Microsoftu, korzystającym z Windows 10. Dlaczego? Ponieważ Microsoft wypowiada wówczas niepisaną umowę z użytkownikami. Otóż niejako w zamian za trwałe zerwanie z tradycją i przyjęcie (i przystosowanie się do) szaleńczego wręcz tempa aktualizacji systemu Windows 10 (co sześć miesięcy) klienci mieli nigdy więcej nie stanąć przed przed zadaniem masowych migracji do drastycznie odmiennego systemu operacyjnego. Wiemy co się wówczas dzieje w firmach – konieczność zmiany przyzwyczajeń tysięcy pracowników to coś, do czego byli oni zmuszani, patrząc od lat 90, mniej więcej co 3-6 lat. I nikt z IT raczej nie chce tego przeżywać ponownie.
Co dokładnie może zrobić Microsoft?
Jedną z możliwości jest to, że Microsoft zdecyduje, że wszyscy, w tym ci, którzy korzystają z systemu Windows 10 Enterprise i Windows 10 Education, od razu otrzymają nowy system Windows. Taka sytuacja byłaby zgodna z filozofią systemu Windows 10 nie zadawaj pytań, gdzie aktualizacje są oferowane bez możliwości odmowy.
W takim przypadku firmy, które zarządzają swoimi środowiskami Windows, będą mogły decydować, kiedy wdrożyć nowy system operacyjny, odraczając to (lub nie) za pośrednictwem m.in. Windows Update for Business (WUfB), Windows Server Update Services (WSUS) czy Endpoint Manager's Configuration Manager. Aby kontynuować działanie systemu Windows 10 sprzed 2021 roku tak długo, jak to możliwe, administratorzy powinni wówczas przeprowadzić migrację do 20H2, zeszłorocznej aktualizacji. Wtedy klienci Microsoftu będą mieli czas do 9 maja 2023 roku – jest to data zakończenia wsparcia dla systemu Windows 10 20H2. Po tej dacie klient albo przestaje być obsługiwany albo zaczyna korzystać ze zmienionego systemu Windows, o którym ciągle tak mało wiemy.
Wariant drugi: Microsoft daje wybór
Załóżmy, że Microsoft ulituje się nad przedsiębiorstwami i podzieli swoją „nowość” na dwie opcje, z których jedna umożliwi klientom komercyjnym dalsze korzystanie z „normalnego” systemu Windows 10 przez dodatkowy rok.
Według raportu opublikowanego przez Windows Latest dokument pomocy technicznej rzeczywiście wskazywał na dwie premiery tej jesieni. Jedna miałaby być tradycyjną, „drobną” aktualizacją systemu Windows 10 dostarczaną przedsiębiorstwom jako 21H2. Druga premiera to nowy Windows, który byłby dystrybuowany tylko wśród konsumentów, na przykład użytkownikom Windows 10 Home, a być może także niezarządzanym urządzeniom Windows Pro.
Taki scenariusz też już miał miejsce: dostarczając tej jesieni aktualizację systemu Windows 10 21H2, Microsoft pozwoliło użytkownikom wersji Enterprise odłożyć jej wdrożenie.
Polisy zatrzymają aktualizację?
Inną możliwością jest to, że Microsoft udostępni group policies, które umożliwią administratorom systemów korporacyjnym wyłączenie poszczególnych zmian w systemie – nazwijmy go – Windows New lub wyłączenie pełnej zmiany interfejsu użytkownika. Rzeczywiście, czasami Microsoft jest niezwykle wyrozumiały, jeśli chodzi o klientów korporacyjnych, pozwalając im blokować wybrane aspekty nawet obecnego systemu Windows 10 za pomocą zasad grupowych wdrożonych na komputerach organizacji. Ale nawet jeśli to byłaby to opcja tylko na jakiś krótki okres.