Poprawki w wyglądzie to nie wszystko bo jest jeszcze Private Compute Core.
Nie tylko look & feel
Najbardziej uderzającym elementem Androida 12 jest bez wątpienia odnowiony wygląd i sposób, w jaki firma wprowadza go do systemu operacyjnego (nawet jeśli ta naprawdę póki co właściciele Pixela będą jedynymi, którzy odniosą pełne korzyści z tej zmiany). Nie widzieliśmy tak istotnego przeobrażenia interfejsu Androida od wydania Androida 5.0 Lollipop w 2014 roku. A jednak, jak zawsze w przypadku głównych aktualizacji Androida, w najnowszym oprogramowaniu jest coś więcej niż to co widzimy na pierwszy rzut oka.
Prywatność jest oczywiście w dzisiejszych czasach gorącym tematem. Kontrola nad sposobem wykorzystania informacji to coraz ważniejsza część nowoczesnej technologii mobilnej. W tej chwili większość informacji związanych z prywatnością o jakich możemy poczytać odnośnie Androida 12 dotyczy panelu prywatności oprogramowania i to głównie w kontekście porównania tej funkcji z ostatnimi zmianami Apple dotyczącymi prywatności. Skupienie się tylko na tym jednym, marketingowo istotnym punkcie może spowodować, że umknie nam inne, trudniejsze w promowaniu ale bardziej znaczące, ulepszenie prywatności.
Private Compute Core
Być może najbardziej godne uwagi jest dodanie nowego elementu specyficznego dla Androida 12 o nazwie Private Compute Core. Jest to nowa partycja systemowa wbudowana w Androida, która pozwoli na wykonywanie pewnych typów przetwarzania w całkowicie izolowanym środowisku - bez opuszczania urządzenia i – tak to nazwijmy - narażania się na kontakt z Internetem.
Jest to więc kolejny sandbox od Google’a, który niczym dosłowna piaskownica na placu zabaw zapobiega wysypywaniu się piasku do środowiska zewnętrznego. Tak jak Chrome OS przechowuje informacje specyficzne dla aplikacji oddzielnie od głównego obszaru systemu operacyjnego Chromebooka, Android będzie teraz izolować określone zadania. Na przykład przetwarzanie danych w oparciu o sztuczną inteligencję będzie dokonywało się właśnie z wykorzystaniem takiej dodatkowej warstwy zapewniającej, że dane nie opuszczą Twojego smartfona czy tableta.
A danych Android przetwarza całe mnóstwo
Google będzie używał tego systemu do obsługi takich funkcji jak: napisy na żywo, funkcja inteligentnej odpowiedzi (chodzi o sprawdzanie kontekstu wiadomości tekstowych lub e-maili i sugerowanie odpowiedzi) czy Now Playing (opcja specyficzna dla Pixela, która nasłuchuje utworów odtwarzanych wokół ciebie i identyfikuje je). Google twierdzi, że jeszcze w tym roku do piaskownicy zostanie dodanych jeszcze więcej rodzajów przetwarzanych danych.
To co Google chce robić ze stale rozwijanymi możliwościami Androida z natury rzeczy wymaga pewnego poziomu dostępu do danych i nieuchronnie musi prowadzić do monitorowania (przynajmniej do pewnego stopnia) aktywności na danym urządzeniu. W związku z tym użytkownik jest profilowany a tego profilu Google potrzebuje do wykorzystania w ramach swojej działalności reklamowej i dalszego oferowania nam swoich usług za niewielką opłatą lub bez żadnych kosztów. Wszystko to wiąże się z pewnym kompromisem między nieskrępowanym przetwarzaniem informacji a nową funkcją Private Compute Core.
Czy mamy się więc spodziewać, że skoro jakaś część danych zostanie przez Google ukryta przed nim samym, to profile będą mniej kompletne a przez to będziemy mogli obserwować stopniowe wprowadzanie opłat za korzystanie z usług Google? A jeśli takie opłaty nie będą wprowadzane to czy mamy uważać, że Private Compute Core jest tylko „ściemą” a Google i tak wie o nas wszystko?