Czy dożyjemy czasów, w których Internet przestanie być globalny i każdy kraj będzie miał swój?
Wszystko wskazuje na to, że Stany Zjednoczone - kraj, który finansował wczesny rozwój Internetu - rozważa obecnie różne strategie, które doprowadziłyby do rozbicia go na kawałki. Jest to część większego, niepokojącego trendu, w którym rządy poszczególnych krajów bezpośrednio ingerują w Internet, próbując osiągnąć krótkoterminowe cele polityczne bez względu na długoterminowe szkody, które z tego wynikną. To wszystko może spowodować powstaniem „splinternetu”, jak to zgrabnie określiło BBC.
Clean Network
Internet to globalna sieć sieci, w której poszczególne sieci łączą się ze sobą na zasadzie dobrowolności, bez centralnego organu. To właśnie ta architektura sprawiła, że Internet stał się tak skuteczny. Niedawne ogłoszenie amerykańskiego programu Clean Network podważa tę architekturę u jej podstaw. Departament Stanu USA ogłosił mianowicie utworzenie inicjatywy Clean Network, planu opracowanego w celu ochrony amerykańskich sieci przed chińskimi firmami, które mogą pozostawać pod wpływem chińskiego rządu.
Ogłaszając plan, sekretarz stanu Mike Pompeo powiedział, że program będzie miał pięć aspektów: Clean Carrier, Clean Apps, Clean Store, Clean Cloud i Clean Cable.
Szczegóły - zmiany są wielopłaszczyznowe
Clean Carrier oznacza sytuację, w której żaden chiński operator telekomunikacyjny nie jest podłączony do sieci w Stanach Zjednoczonych. W ramach tego procesu Pompeo wezwał Federalną Komisję Łączności do cofnięcia licencji China Telecom i innym chińskim operatorom prowadzącym działalność w USA.
Clean Store oznacza, że niezaufane chińskie aplikacje są usuwane z amerykańskich sklepów z aplikacjami.
Clean Apps oznacza, że niektóre z amerykańskich aplikacji nie będą dłużej dostępne na smartfonach sprzedawanych przez chińskich producentów.
Clean Cloud ograniczy ilość danych w USA, które chińscy dostawcy usług w chmurze mogą przechowywać i przetwarzać.
Clean Cable oznacza, że amerykańskie podmorskie sieci kablowe zostaną poddane kontroli, aby upewnić się, że są wolne od chińskich wpływów.
Skutki będą globalne
Ta strategia „parasolowa” to kontynuacja działań, które już zaszły. W kwietniu rząd Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy przedstawił strategię 5G Clean Path, zgodnie z którą niezaufani dostawcy IT byliby całkowicie wykluczeni z systemów Departamentu Stanu. Choć skala teraz ogłaszanych zamierzeń jest znacznie większa, to strategia czystych sieci jest wyraźną kontynuacją poprzedniej polityki obecnej administracji USA.
Jeśli plan „czystej sieci” zostanie wprowadzony w życie na dużą skalę, przepaść cyfrowa między Chinami a USA znacznie wzrośnie. Mike Pompeo nie owija w bawełnę: ma nadzieję, że zmusi kraje sojusznicze do zajęcia podobnego stanowiska. Jego zdaniem:
„Stany Zjednoczone wzywają naszych sojuszników i partnerów w rządzie i przemyśle na całym świecie do przyłączenia się do rosnącej ochrony naszych danych. Budowanie czystej fortecy wokół danych naszych obywateli zapewni bezpieczeństwo wszystkim naszym narodom.”
Koniec jednego Internetu?
Wydaje się, że polityka amerykańska w połączeniu z tym co robią autorytarne rządy na całym świecie, może zakończyć erę jednego, globalnego Internetu. Odwrót od globalizacji sieci będzie oznaczał podział światowej sieci na regionalne „bloki”, np. sieć zachodnioeuropejską, chińską czy rosyjską. To z kolei negatywnie wpłynie na rynek sprzętu czy oprogramowania. Są to rynki silnie zglobalizowane, na których obecnie zarabia się w wielu miejscach ale i konkuruje z całym światem.
Oficjalne materiały Departamentu Stanu w tym temacie znajdziecie tutaj.