Przez lata przeglądarka Google Chrome uchodziła za istnego pożeracza pamięci operacyjnej. Nawet niezaawansowani użytkownicy poszukiwali alternatyw ze względu na zużycie RAM-u. W ostatnim czasie na tym polu zaszły pewne zmiany, trudno jednak uznać za jakkolwiek pozytywne. Chrome nie zmniejszył swojego apetytu na RAM. Co gorsza, zaczęła go w pod tym względem doganiać jedyna realna alternatywa, czyli Firefox.
Ciężka sytuacja na „rynku” przeglądarek
Początek 2020 r. to kolejny etap umacniania się pozycji Chrome na „rynku” przeglądarek. Cudzysłów ten bierze się z dominacji, jaką osiągnęły przeglądarki bazujące na Chromium. Jedyną realną pod względem technicznym (posiadającą własne silniki, a więc przynajmniej pod tym względem niezależną od wpływów Mountain View) alterantywą pozostaje Firefox. Ten przez lata przeżywał kryzys i odstawał pod względem wydajności od Chrome’a. Z czasem jednak zaczęło się to zmieniać.
Dzięki tzw. kwantowej rewolucji, czyli premiery Firefoksa Quantum, przeglądarka znów zaczęła oferować porównywalne osiągi w renderowaniu stron z czołówką oparta na Chromium. Implementacja elementów nowego silnika Servo okazała się strzałem w dziesiątkę. Problem w tym, że te techniczne niuanse trafiają do niewielu poza garstką pasjonatów. Mozilla eksperymentuje zatem z ochroną prywatności, lecz to także zdaje się nie zachęcać użytkowników.
W rezultacie jedyna realna alternatywa wobec przeglądarek opartych na Chromium została w ostatnim czasie prześcignięta przez przeglądarki Edge. Warto przy okazji wspomnieć, że percepcja popularności Firefoksa w Polsce jest zawyżona, gdyż cieszy się on nad Wisła wyjątkową popularnością, szacowaną nawet na kilkanaście procent Faktycznie jednak w skali globalnej udziały Firefoksa w zdominowanym przez Google rynku szacowane są na 7,2%.
Firefox to nowy Chrome?
Choć w fundacji zaszły ostatnio przetasowania kadrowe, a kierunek rozwoju przeglądarki jest na ogół przyjmowany z entuzjazmem, to pojawiają się doniesienia, które jeszcze bardziej mogą uszczuplić grono użytkowników Firefoksa. Między innymi na Reddicie trwa aktualnie dyskusja użytkowników, którzy zauważyli, że przeglądarka z liskiem w logo niebezpiecznie zbliżyła się w codziennym użytkowaniu do Chrome’a pod względem zużycia pamięci operacyjnej.
Wielu użytkowników potwierdziło na podstawie własnych doświadczeń, że w przypadku pracy z niewielką liczbą kart (od 5 do 15) Firefox zużywa co najmniej tyle RAM-u, co Chrome, a w wielu przypadkach to nawet przeglądarka Google jest mniej zasobożerna. A przecież lwia część niedzielnych użytkowników pecetów korzysta z przeglądarki internetowej właśnie w taki sposób. Proporcje odwracają się przy większej liczbie kart: w przypadku trzydziestu na prowadzenie wraca Firefox.
Oczywiście bardzo trudno o miarodajny benchmark, szczególnie biorąc pod uwagę dzisiejsze dynamiczne strony, których każda odsłona jest znacząco inna. Niemniej wygląda na to, że Firefox utracił w ostatnich miesiącach jedną ze swoich kluczowych zalet, tj. znaczną oszczędność pamięci operacyjnej w stosunku do Chrome. Tym samym może się okazać, że to nie Chrome będzie już odradzany na starszych maszynach, lecz właśnie Firefox. A to nie przysporzy mu popularności.