ProtonMail to dziś jedna z najpopularniejszych usług pocztowych kierowanych do użytkowników, którym zależy na prywatności i tajemnicy korespondencji. Można polecić ją także wszystkim pozostałym, dla których problemu nie stanowi 500-megabajtowa pojemność skrzynki w wersji darmowej. Ale plany twórców lubiących akcentować swoje szwajcarskie pochodzenie są znacznie szersze, czego dowodzi dzisiejsze uruchomienie publicznej bety nowej usługi.
Zobacz też: ProtonMail: „nie dajcie się nabrać na fałszywą troskę Google o prywatność”
O zaletach (i wadach) ProtonMaila szerzej rozpisywaliśmy się w osobnej publikacji, w której poruszyliśmy także kwestię obowiązku współpracy administracji tej usługi ze szwajcarskimi służbami. W tym wpisie pełnie uwagi możemy więc poświęcić testowej wersji kolejnej, po poczcie i kliencie VPN, usługi, jaką jest ProtonCalendar. Jak nietrudno się domyślić, jest to przeglądarkowy kalendarz rozwijany z troską o zachowanie prywatności swoich użytkowników.
W jaki sposób ProtonCalendar chroni dane swoich użytkowników? Przede wszystkim za pomocą szyfrowania – szyfrowane end-to-end mają być wszystkie dane dotyczące dodawanych wydarzeń: ich nazwy, miejsca, członkowie itd. Aby wzmocnić poczucie bezpieczeństwa, nie zdecydowano się także na zaawansowaną zautomatyzowaną integrację kalendarza z pocztą, czym (np. automatycznie rozpoznawanie zaproszeń i sugestia utworzenia wydarzenia) chwali się od miesięcy Google.
Zobacz też: ProtonMail krytykuje tryb poufny w Gmailu: „nie jest bezpieczny ani prywatny”
Niestety, mimo że twórcy określili uruchomione dziś testy wersji beta mianem publicznych, to dostęp do nich jest ograniczony – mogą go uzyskać wyłącznie użytkownicy korzystający z płatnej wersji ProtonMaila. Docelowo jednak stabilna wersja będzie ogólnodostępna. W tej chwili korzystać można wyłącznie z wersji przeglądarkowej, ale zespół zapowiedział już aplikacje mobilne kierowane na Androida oraz iOS-a – pojawią się one w 2020 roku.
Więcej na temat zabezpieczeń stosowanych w ProtonCalendar przeczytać możemy na blogu twórców. Choć wygląda na to, że usługa jest na dość wczesnym stadium rozwoju i zapewne wiele wody upłynie jeszcze, zanim zobaczymy wersje stabilną, to długofalowa strategia twórców rysuje się coraz wyraźniej. Biorąc pod uwagę ich sporadyczne wycieczki pod adresem Google, całkiem możliwa jest budowa alternatywy dla wszystkich najważniejszych usług z Mountain View.
Zobacz też: ProtonMail krytykuje tryb poufny w Gmailu: „nie jest bezpieczny ani prywatny”