Pasję, szczególną wrażliwość i niezłomność Jacek Karpiński dostał w genach – ojciec, Adam Karpiński, pasjonat górskich wspinaczek i himalaista, matka – Wanda Karpińska, lekarka i miłośniczka narciarskich szlaków. Rodzice chcieli, by ich wyjątkowy syn przyszedł na świat na Mont Blanc, ostatecznie jednak Jacek urodził się w szpitalu w Turynie w 1927 r. Gdyby nie okoliczności, mógłby zostać polskim Stevem Jobsem, zamiast tego, zmarł w 2010 r. w zapomnieniu. Poznaj historię polskiego geniusza, który swoimi pomysłami wyprzedził Amerykanów.
- Młodość inżyniera Karpińskiego – co ukształtowało umysł nastoletniego geniusza?
- Pierwsze przejawy technicznego geniuszu – nadajnik krótkofalowy i maszyna do długoterminowego modelowania pogody
- Amerykańska szansa na sukces – mógł być Stevem Jobsem, został Janem Kowalskim, czyli historia toksycznego przywiązania do ojczyzny
- Magnum Opus Karpińskiego – K-202 – mikrokomputer, który wyprzedzał dziesięciolecia swoimi rozwiązaniami
- Jak spadać, to z wysokiego konia, czyli rzecz o bolesnym upadku inżyniera Karpińskiego
Młodość Karpińskiego – wojna, cudowne ocalenie i studia na polibudzie
Młodość Jacka Karpińskiego łączy w sobie osobiste tragedie – jeszcze przed wybuchem wojny w 1939 r. Adam Karpiński, ojciec, nagle ginie w trakcie wyprawy w Himalaje. Pogrążona w żałobie matka, Wanda, wysyła młodego Jacka do służby pomocniczej. Tak dwunastoletni Jacek zaciąga się do Szarych Szeregów, wstępuje do słynnego batalionu „Zośka”. W trakcie oblężenia Warszawy przez niemieckiego okupanta pełni funkcję łącznika obrony przeciwlotniczej, a następnie organizuje w swojej piwnicy magazyn broni i strzelnicę.
Gdy wybucha Powstanie Warszawskie, w 1944 r. Jacek ma 17 lat. Dopiero za rok osiągnie pełnoletniość. Jego dzieciństwo i wczesna młodość zostały naznaczone przez wojnę i służbę ojczyźnie. To będzie miało wpływ na jego decyzje w przyszłości. Tymczasem, w trakcie walk powstańczych, Jacek zostaje ranny w kręgosłup i natychmiast staje się sparaliżowany. Lekarzom, którzy opiekowali się młodym Karpińskim, udaje się załatwić sfałszowane dokumenty o chorobie. Dzięki temu, Jackowi udaje się połączyć z matką, a następnie wyjechać na rehabilitację w okolicach Tatr, gdzie wróci do niemal całkowitej sprawności, choć do końca życia będzie lekko utykać.
Po zakończeniu wojny, Jacek zdaje maturę i z bardzo dobrymi wynikami, dostaje się na studia na Politechnice Łódzkiej, na kierunku elektronika. Zanim dostanie się na studia, po kryjomu buduje w szopie łódź podwodną, którą chciał wydostać się z Polski przez Morze Bałtyckie. Miłość do kraju była w nim silniejsza niż chęć ucieczki, dlatego ostatecznie wiąże swoją przyszłość z Polską i to właśnie tutaj, na Politechnice Warszawskiej, kończy studia radiotechniczne.
Pierwsze wynalazki młodego geniusza
Pierwszym wynalazkiem Jacka Karpińskiego jest nadajnik krótkofalowy kW NPK-2, który wykorzystywały polskie ambasady. Kolejne wynalazki, zupełnie nie na miarę powojennej rzeczywistości, to AAH – maszyna, za pomocą której można było tworzyć długoterminowe modele numerycznych prognoz pogody oraz AKAT-1 – pierwszy na świecie tranzystorowy analizator równań różniczkowych
Czy można było wobec takich osiągnięć młodego geniusza przejść obojętnie? Odpowiedź jest jedna – to właśnie ten moment, w którym młodym Jackiem interesują się dwa, zupełnie wykluczające się środowiska – międzynarodowe środowiska nauki i polska komunistyczna partia. Podczas gdy Polska Akademia Nauk zgłasza projekt AKAT-a do międzynarodowego konkursu młodych talentów techniki UNESCO, partia służąca interesom ZSRR zaciera ręce z radości.
Młody, uzdolniony geniusz, który swoimi pomysłami wyprzedzał wielu zachodnich naukowców, miał nie lada orzech do zgryzienia. Wiedział, że jeśli chce się dalej rozwijać na zagranicznych uniwersytetach, nie będzie mógł tego zrobić tak po prostu. Jacek Karpiński podejmuje więc decyzję, która ostatecznie doprowadzi do jego upadku – podejmuje współpracę z wywiadem partyjnym PRL-u, by dostać przepustkę na wyjazd do Stanów.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, można myśleć o decyzji młodego inżyniera dwojako – był świadomy, że współpraca z bezpieką oznacza sprzedawanie zachodnich patentów i technologii, z drugiej strony, czy na pewno młody człowiek, który ledwo co skończył studia, mógł mieć pełną świadomość tego, na co się zgodził? Czy kierowała nim chęć rozwoju, widział dla siebie szansę na zdobycie cennego doświadczenia za granicą, ale wiedział, że jeśli nie zgodzi się na warunki, jakie oferowała mu partia, jego przyszłość właściwie nie będzie mogła się wydarzyć?
Niektórzy nazywają go kolaborantem, przeklinając jego decyzję o współpracy z bezpieką. Czasy PRL-u były jeszcze trudniejsze dla młodych, uzdolnionych osób, które chciały przekuć swój talent w rzeczywisty, namacalny projekt. Karpiński miał dodatkowo pod górkę, podobnie jak jego koledzy z AK – komunistyczne władze nie pałały sympatią do powstańców, którzy po wojnie mieli dwa wyjścia – emigrację lub współpracę. Czy gdyby Karpiński wiedział, jak w dalszej przyszłości potoczą się jego losy, zdecydowałby się na tę współpracę po raz drugi?
American Dream i polska rzeczywistość
Jest rok 1961, młody geniusz wyjeżdża w nagrodę do USA, gdzie podejmuje współpracę z uczelniami, m.in. Harvardem i MiT. To właśnie tam, jak podkreśla w jednym z późniejszych wywiadów, narodził się pomysł mikrokomputera, o którym za chwilę. Mimo udanej współpracy i rozwojowej karierze za oceanem Karpiński wraca do Polski, gdzie zatrudnia się najpierw w Instytucie Automatyki PAN, w którym konstruuje perceptron – drugą taką maszynę na świecie, która rozpoznawała otoczenie za pomocą wbudowanej kamery, złożonej z sieci neuronowej składającej się z dwóch tysięcy tranzystorów.
Następnie, Karpiński przechodzi do Instytutu Fizyki Doświadczalnej UW. Tam powstaje skaner do analizy fotografii zderzeń cząstek elementarnych – KAR-65, który pracował z prędkością 100 tysięcy operacji na sekundę, był 30-krotnie tańszy niż dwa razy wolniejsze ówczesne komputery Odra. Działał do połowy lat 80 XX w.
Magnum opus Karpińskiego – mikrokomputer K-202
Mikrokomputer K-202 to dzieło życia Jacka Karpińskiego, które w innych okolicznościach zrobiłoby z niego milionera. W PRL-owskiej rzeczywistości przegrywa jednak walkę z systemem. K-202 powstał w latach.1970-1973. Ten mikrokomputer pracował z szybkością miliona operacji na sekundę, jak się okazało dużo szybciej niż komputery osobiste, które powstały 10 lat później. W K-202 zastosowano wiele nowatorskich rozwiązań, takich jak: powiększanie pamięci przez adresowanie stronicowe, budowę modułową, dzięki której można było połączyć komputer zewnętrznymi kablami z podzespołem pamięci w zestawy. Jednostka centralna mikrokomputera mogła obsłużyć 64 moduły, a w teorii miał do dyspozycji aż 8 MB pamięci.
Produkcja tego komputera odbyła się w warunkach laboratoryjnych, przy wsparciu brytyjskich firm IT – DataLoop oraz MB Metals. Łącznie powstało 30 sztuk K-202, z czego połowę zgodnie z umową oddano do Wielkiej Brytanii, a drugą część rozdysponowano pomiędzy urzędy i zakłady państwowe w kraju. Tylko jeden egzemplarz trafił do rąk prywatnych. W 1971 r. w Londynie zorganizowano wystawę komputerów Olimpia, na której K-202 był liderem – mogły z nim konkurować jedynie maszyny PDP.
Równia pochyła – upadek polskiego geniusza
K-202 jest magnum opus Karpińskiego, ale szybko okazuje się, że staje się przyczyną jego upadku, jako człowieka techniki. Mimo swoich sukcesów, Karpiński nie może znaleźć stałego zatrudnienia, a instytucje mają mu za złe współpracę z partią. Po jego odejściu, współpracownikom udaje się naprawić błędy K-202 i nowy ulepszony model wychodzi na rynek pod nazwą MERA-400.
Co robi Karpiński? Rzuca wszystko i wyjeżdża w Bieszczady. No, może nie dosłownie, bo na Warmię, gdzie osiedla się na farmie i prowadzi hodowlę zwierząt rolnych. Jest to jego milczący protest wobec sytuacji, jaka spotkała go ze strony instytucji państwowych. Zdaje się mówić: „Patrzcie, ja geniusz komputerowy, pracuję ze zwierzętami! Tak się nie godzi!”.
Niestety, jego protesty niewiele zmieniają. Udaje mu się nawiązać współpracę z Kudelskim, wyjeżdża do Szwajcarii, jednak i tutaj mimo obopólnej sympatii, Karpiński nie zagrzewa tam miejsca.
W latach 90. Jacek wraca do Polski, gdzie początkowo mieszka z córką i jej rodziną, a w 2003 r. przenosi się do Wrocławia i zatrudnia się jako doradca ds. informatyki Leszka Balcerowicza. Próbował też wdrożyć w kraju produkcję wymyślonego przez siebie długopisu – Pen Readera, który posiadał wbudowane oprogramowanie i skaner, pozwalający na odczytywanie tekstu po jednej linijce. Wreszcie, nadchodzi rok 2010, w którym wielki geniusz, Jacek Karpiński umiera w samotności i długach, niedoceniony za życia.
Prawdą jest, że inżynier Karpiński znacznie wyprzedzał swoim geniuszem czasy, w jakich przyszło mu żyć. Gdyby urodził się w Ameryce, miałby dużo więcej perspektyw na oszałamiającą karierę naukową, akademicką i rewolucję na tamtejszym rynku IT. Niestety, ten wybitny geniusz przychodzi na świat w dobie kryzysu międzywojnia, w kraju, w którym swoją młodością i urazem kręgosłupa zapłacił za wojnę, jaka ogarnęła w tamtym czasie cały świat.
Jako młody chłopak, nie widział innej możliwości na rozwój swojego talentu i wyjazd za granicę, niż współpraca z partią, która skutecznie blokowała mu możliwość wyjazdów. Młodość spędzona w batalionie „Zośka” nauczyła go, że nie ma większej wartości niż kraj, za który można nawet zginąć, dlatego kuszony atrakcyjnymi propozycjami kariery akademickiej, za każdym razem, skruszony wracał do Polski, mając nadzieję na to, że uda mu się to wszystko osiągnąć na własnych warunkach.
Historii, takich jak zmarnowany geniusz inżyniera Jacka Karpińskiego, jest wiele. Polacy często odsprzedają patenty za granicę, bo nie wierzą we własne możliwości. Sztuką jest do końca walczyć o sukces na własnych zasadach, bo może się okazać, że, podobnie jak w przypadku Karpińskiego, będzie musiał zostać okupiony wieloma wyrzeczeniami.