Trudno przecenić wkład, jaki Mozilla ma w walkę o utrzymanie pluralizmu w Internecie. Na zdominowanym przez Chrome i przeglądarki zbudowane na Chromium rynku Firefox pozostaje dla wielu jedyną alternatywą dla hegemonii Google. Osiągnięcia Fundacji właśnie doceniło Apple i to w najlepszy z możliwych sposobów – implementując rozwiązania znane z Firefoksa we własnej przeglądarce internetowej.
Na początku czerwca Mozilla zaskarbiła sobie sympatię internautów, podejmując decyzję o domyślnym blokowaniu skryptów śledzących przez Firefoksa. Fundacja wyszła z założenia, że ochrona przed śledzeniem jest albo domyślnie włączona, albo nieskuteczna. Oczywiście ma to niebagatelny wpływ na analitykę ruchu oraz działanie internetowych sieci reklamowych, dla których użytkownicy Firefoksa stali się niewidzialni.
Teraz podobną decyzję podjęło Apple. Korporacja ogłosiła uruchomienie WebTracking Prevention Policy – przyjętych na gruncie silnika WebKit reguł blokowania skryptów śledzących. W praktyce oznacza to, że Safari zarówno w wersji mobilnej, na iPhone’ach i iPadach, jak i na produkowanych przez Apple komputerach domyślnie blokowało śledzenie użytkownika we wszystkich postaciach. „Chcielibyśmy podziękować Mozilli za jej politykę przeciw śledzeniu, która służyła nam jako inspiracja” – czytamy w komunikacie.
WebKit będzie robił wszystko, co w jego mocy, aby zapobiegać ukrytemu śledzeniu oraz śledzeniu pomiędzy stronami (nawet jeśli nie jest ukryte). Te cele obejmują wszystkie typy śledzenia wymienione wyżej, ale też techniki śledzenia, które nie są dla nas aktualnie znane. Jeśli jakaś technika nie będzie mogła być zablokowana bez szkody dla użytkownika, WebKit ograniczy możliwości jej wykorzystania. Jeśli ograniczenie możliwości jej wykorzystania nie będzie możliwe bez szkody dla użytkownika, WebKit poprosi użytkownika o wyrażenie świadomej zgody na potencjalne śledzenie.
Czy zatem skrupulatne domyślnie blokowanie skryptów śledzących stanie się standardem? Według danych NetMarket Share Firefox na pecetach posiada aktualnie nieco ponad 9% udziałów, Safari niecałe 4%. Sytuacja jednak zgoła odmiennie prezentuje się na rynku mobilnym – tu Safari ma niemal 27% udziałów. Decyzja Apple będzie miała zatem poważne konsekwencje dla całego rynku reklam internetowych. Zwłaszcza że posiadacze iPhone’ów to dla reklamodawców szczególnie smakowity kąsek.
Zobacz też: Czy prywatność to towar luksusowy? Apple odpowiada na zarzuty szefa Google